Piszę odkąd pamiętam, choć kiedyś przychodziło mi to z wielką łatwością, słowa same przelewały się na papier i nie musiałam ich jakoś specjalnie układać w piękne zdania, po prostu płynęły. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek to się zmieni. Ale to było kiedyś, zanim nastąpiła fala kryzysów, które zaczęły dopadać mnie coraz częściej. Ile razy się przeprowadzałam, zmieniałam adresy, myśląc, że to najlepszy sposób na pokonanie niemocy twórczej. Po którymś już z kolei początku zrozumiałam, że nie o to chodzi. Wtedy postanowiłam odejść, zostawiając wszystkich wspaniałych ludzi, którzy ze mną byli, ze słowami: "mam głęboki kryzys twórczy i nie wiem, kiedy wrócę, może zniknę na kilka miesięcy albo i dłużej". Kilka miesięcy przeistoczyło się w długie dwa lata. Dwa! Nigdy w życiu nie miałam tyle trwającej przerwy od blogowania, co więcej, ja nawet nie pisałam sama dla siebie. Tak mocno bolało mnie, że przestałam to czuć, że z przyjemności zrobiłam obowiązek, męczyłam się pisząc, dlatego odchodziłam. Zawsze jednak wracałam.
Przez ten czas emocje dawały mi nieźle popalić, myśli wyrywały się z łańcuchów, a kiedy próbowałam je uwolnić, to one nie chciały. Dusza rozpadła się na milion małych kawałków, momentami bałam się, że już jej nigdy nie poskładam w spójną część. Tęskniłam za pisaniem tak mocno, że aż bolało. Byłam bezsilna i czułam się bezużyteczna, nie potrafiąc robić tego, co kocham, co jest moim życiem, pasją, lekarstwem. Nie znam słów, które idealnie określiłyby ten stan. Paskudne uczucie, którego nie życzę nikomu. Teraz powoli wracam do siebie. Wiem, że nigdy nie będę tworzyć tak, jak kiedyś, tak, jakbym chciała, ale to przecież nie znaczy, że nie może być lepiej i że nie warto próbować, prawda? Z pisaniem jest jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina. Musi minąć trochę czasu, zanim odnajdę najlepszą drogę dla swoich myśli, ale jestem szczęśliwa, że w końcu mogę zacząć od nowa, mogę budować swój mały raj i dzielić się nim z innymi. Nie ma nic piękniejszego od chwili, w której człowiek uświadamia sobie, że osiągnął to, o co tyle walczył :)