19 grudnia 2015

Gdy gaśnie najstarsza gwiazda na naszym niebie...

Nie chciałam tu wracać, nie chciałam zmuszać się do pisania, chociaż tak wiele mam do opowiedzenia. Do dziś myślałam, że opowiem o tym co dobre, pełne miłości i szczęśliwe. O tym, że dałam ostatnią szansę mojej miłości i że mam do niej zupełnie inne podejście. O tym, że zmieniłam swoje spojrzenie na przyszłość i postanowiłam realizować marzenia, które chowały się gdzieś w głębi duszy. Jednak los sprawił, że jest inaczej. Bo przecież łatwiej pisać o cierpieniu i tragedii.

Do dziś myślałam, że nadchodzące święta będą najtrudniejszymi do przeżycia przez wzgląd na inne plany mojego chłopaka, które trochę raniły moje serce. Nigdy nie pomyślałabym, że słowo "najtrudniejsze" będzie miało tak ogromne znaczenie. Znaczenie, które przerasta mnie ponad wszystko.

- Stoisz czy siedzisz? - pyta brat, dzwoniąc wieczorem, po czym przekazuje mi informacje, od których zrobiło mi się słabo.
- Miałem do Ciebie dziś nie dzwonić, ale... - głos mu się załamał i zrozumiałam, że stało się coś tragicznego - ...babcia nie żyje.

Zaniemówiłam, nie mogłam uwierzyć w to, co mówi, przecież nikt nie jest w stanie uwierzyć w śmierć bliskiej osoby, nawet jeśli ta zbliżała się nieuchronnie. Pytam jak to się stało, dlaczego, wyrzucam z siebie potok słów, bez ładu i składu, zalewając się łzami.
- Zawał... usłyszałem hałas, byłem sam, poszedłem sprawdzić, może upuściła laskę albo przewróciła krzesło, ale nie... to ona upadła, jak przyjechało pogotowie jeszcze żyła, ale już nic się nie dało zrobić...
Słysząc mój nieopanowany płacz, sam zaczął płakać. A potem się rozłączył. "Najtrudniejsze święta" cholera. Naprawdę nie przypuszczałam, że będą tak bardzo prawdziwe.

Wiem, że powinnam się tego spodziewać, bo Marianna na początku grudnia skończyła 92 lata i to wiek, w którym śmierć nie powinna dziwić, ale... każda strata boli równie mocno, bez względu na metrykę. Obawiałam się tego dnia... wiedziałam, że nadejdzie, ale żeby teraz, przed samymi świętami... nikt nie chce takich niespodzianek. Mogłabym obwiniać Boga, ale po co... może tak musiało być, może chciał Jej oszczędzić bólu z którym zmagała się każdego dnia, mimo, że wyglądała na okaz zdrowia. Nie wiem. Wiem tylko, że od dziś wszystko się zmieni. I że nie będą to łatwe zmiany... ale babcia była na nie gotowa. We wtorek byłyśmy u spowiedzi, wtedy to widziałam ją po raz ostatni. Msza była w intencji starszych i chorych, a Marianna nie uważała się za chorą. Cały czas powtarzała, że nie przyjmie księdza w domu na spowiedź, bo nie jest umierająca, że wyspowiada się w kościele, mimo, że ciągle bolały ją nogi. Podczas mszy wzięła udział w namaszczeniu chorych, przyjęła komunię i poczuła ulgę. Kiedy wróciłyśmy do domu powiedziała, że teraz może umierać... chyba nie zdawała sobie sprawy z wagi tych słów. Od lat była - jak to mówiła - gotowa na śmierć. Odkładała pieniądze na pogrzeb, miała przyszykowane ubranie w którym zostanie pochowana, często o tym wspominała, czasem mam wrażenie, że myślała o tym od momentu w którym zmarł dziadek, a to było kilkadziesiąt lat temu. Zawsze, gdy to słyszałam śmiałam się z niej powtarzając, że jeszcze będzie się bawić na moim weselu... niestety nie miałam racji, a nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależało, bo poza nią nie miałam i nie znałam innych dziadków. Rodzice taty zmarli jak byłam bardzo mała.

A ja... rozpadłam się na kawałki, nawet nie wiem jak mogą się czuć rodzice, moja Irina, która przemywała ciało babci, gdy zadzwonił do mnie brat. Nie jestem w stanie pozbierać myśli, słów, siebie samej. Chciałabym, żeby to był koszmar, z którego zaraz się obudzę... Przygotowanie się na życiowe tragedie i utratę ukochanych osób nie oznacza, że jesteśmy na nie przygotowani. W głębi duszy zawsze odkładamy to w czasie, nawet jeśli wiemy, że to niedługo. Ja nie wiedziałam. Wiedziałam tylko, że ma ponad 90 lat i liczyłam na to, że przez kilka następnych będzie cieszyć się życiem swoim i naszym. Teraz mam nadzieję, że tam gdzie jest - jest jej lepiej. Nie jestem w stanie nic więcej dodać, a chciałabym - dla Marianny. Może kiedyś.

22 komentarze:

  1. Przeżyłam identyczną śmierć mojej babci więc wiem jak to jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama na co dzień obcuję ze śmiercią, zwłaszcza starszych osób. I widzę, że dla bliskich zawsze to szok. Nawet, gdy umiera ktoś, kto już nawet był świadomy swojego nieuchronnego końca. Boli tak samo. Ale śmierć jest śmiercią, jest po prostu nieuchronną częścią życia...i my musimy tą cudzą właśnie przeżyć. Przetrawić. Dlatego po prostu życzę ci sporo siły we łzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, zawsze boli tak samo. Śmierć to skutek uboczny życia, jak to mówiła bohaterka książki "gwiazd naszych wina", trzeba to przeżyć, choćby nie wiem jak bolało. Dziękuję, starałam się być silna.

      Usuń
  3. Ciężko w ogóle cos dodac w takich chwilach...jednak ważne zeby w takim momencie nie zostac samemu...trzymaj sie ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie, najgorzej w takiej chwili być zdanym tylko na siebie. dziękuję :*

      Usuń
  4. Te święta w ogóle niosły ze sobą więcej chyba ponurych sytuacji niż dobrych. Moja koleżanka tuż przed świętami dowiedziała się, że jej mama jest chora na raka, na wsi u Ciacha zmarł 40-letni mężczyzna po powikłaniach po grypie. Smutne były te święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed świętami los mało kogo oszczędzał... były bardzo smutne, ale już minęły, na szczęście.

      Usuń
  5. Kochanie, Anuś, śmierć Twojej babci...była dla wszystkich zaskoczeniem, lecz wydaje mi się, że Twoja Babcia już dawno była na nią gotowa. Pamiętaj, że Ona zawsze będzie przy Tobie..tak samo jak przy mnie mój Tata, który żył mniej niż Twoja Babcia.. Ściskam mocno! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje, w końcu tyle o tym mówiła... ale wątpię, żeby chciała odchodzić mimo tego przygotowania. Tak, i Babcia i Twój tata nas wspierają tam z góry :*

      Usuń
  6. Fajnie, że babcia była taka energiczna.
    Przykro, szczególnie że przed samymi świętami taka tragedia... trzymaj się:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nic nie wskazywało na to, że odejdzie... a przed świętami to już w ogóle.
      Trzymam się już lepiej :*

      Usuń
  7. Dwa lata temu odeszła moja Prababcia w wieku 95 lat.
    I niby ze względu na wiek powinniśmy być przygotowane na taki los, to i tak jest tak cholernie ciężko...
    Ściskam mocno Kochana. =*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, człowiek powinien być przygotowany, ale jednak to i tak strasznie boli.
      Dziękuję :*

      Usuń
  8. Brak słów. Przeżywałam to, gdy mój dziadek odszedł. Dużo spokoju Ci życzę. Twoja babcia teraz będzie obserwowała Cię z góry... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cały czas powtarzam sobie, że teraz jest jej lepiej i że cały czas na mnie patrzy :)

      Usuń
  9. Kochana Ty wiesz, że jestem przy Tobie :*

    OdpowiedzUsuń
  10. ja wiem i Ty wiesz, że Babcia jest teraz bardziej z Tobą niż przedtem.

    OdpowiedzUsuń