28 września 2015

"Usiłuję wymyślić stosowne, przyzwoite słowo na wyrażenie moich uczuć. Przychodzi mi do głowy tylko 'kurwa'."

Obudziłam się z wielkim bólem głowy, po nocy dramatycznej w skutkach, po nocy pełnej gorzkich słów, po nocy przypominającej wielką bitwę na samym środku morza. Obudziłam się z opuchniętymi oczami, nie mając ochoty wstawać i odprawiać tego całego codziennego rytuału z nadzieją, że jutro będzie lepiej, bo nie będzie. I nie było. Nie chciałam udawać, że wszystko jest w porządku, nie chciałam uśmiechać się do współlokatorów i na pytanie "jak tam, Aniu?" odpowiadać, że dobrze, z trudem powstrzymując się od łez. Nie chciałam iść do pracy, którą zaczęłam dzień wcześniej i nie poszłam, ryzykując, że nie zechcą mnie tam więcej widzieć. Nie poszłam, nie byłam w stanie, czułam się jak duch błądzący między jednym światem a drugim, nie mogący znaleźć spokoju. Obudziłam się trochę wbrew swojej woli, przeżywając jeszcze mocniej swoją osobistą tragedię.

Czuję do Ciebie przyjaźń. Zasłużyłam na przyjaźń po podjęciu decyzji, że jednak wrócę do tego miasta i do człowieka, który stwierdził, że przezwyciężymy ten kryzys, bo kryzysy są normalne. Oczywiście, są normalne, ale, kurwa, nie u nas. U nas kryzys oznacza "nie spełniasz moich wyobrażeń, poszukam tego gdzieś indziej, już mi przeszło" i "dlaczego znów tylko ja mam walczyć?". Nie spodziewałam się, że dwa dni później wszystko runie jak domek z kart, choć brałam to pod uwagę odkąd napisałam tu po raz ostatni. Dlaczego, gdy chcę porozmawiać o uczuciach, kończy się to dla mnie źle? Bo potrzebuję prawdy, potrzebuję pewności, że mam coś na stałe, że mam coś, o co warto bić się do samego końca, dlatego pytam i te pytania ściągają mnie na dno. Po raz kolejny pytanie "kochasz mnie?" wbiło mi nóż w serce. Nóż, który już więcej miał mnie nie ranić. Obiecuję, że nie powiem, że Cię kocham, jeśli nie będę tego pewien. Pamiętacie, jak długo czekałam na tę pewność? I kiedy okazało się, że to kolejne kłamstwo, jakaś niewytłumaczalna wątpliwość, to jedyne co potrafiłam zrobić, to powiedzieć zwyczajne "jesteś dupkiem" i wychodząc w środku nocy, trzasnęłam drzwiami. Nie było mnie jakąś godzinę, w tym czasie nie dostałam wyrazu żadnej troski, potem wróciłam, zaryczana, cała w nerwach i jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić to "nienawidzę Cię", pierwsze "nienawidzę" w czasie tych kilkunastu miesięcy bycia razem. Zaraz po tym zaczęłam pakować rzeczy, byłam pod wrażeniem, że udało mi się spakować wszystko co mam, a mam tego sporo, w ciągu 15 minut. Niestety, emocje wzięły górę, moje serce nie wytrzymało tego zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie, o mało co nie zemdlałam, nogi miałam jak z waty, a ręce trzęsły się bardziej niż zwykle. Listopad w porównaniu z tą lipcową nocą to naprawdę nic. Potem poszła lawina słów... najpierw Strzelec pocieszał mnie, później role się odwróciły, najpierw płakałam ja, później już razem. Kolejnego dnia było dokładnie tak samo, łzy stały się nieodzowną częścią przebywania w swoim towarzystwie, ale mimo tego, było trochę bardziej znośnie, jakkolwiek by to nie brzmiało.

Sprowadzając całą historię do meritum, w nocy z 21 na 22 lipca, trzy dni przed moimi urodzinami, rozstaliśmy się. Żeby było ciekawiej, cały czas mieszkamy razem, wspólnie dzielimy pokój, czynsz, półkę w lodówce, pranie, gotowanie, zakupy i wyjścia na miasto. Nie wieszamy na sobie psów, jest między nami przyjaźń, o ile przyjaźnią mogłabym to nazwać. Ale teraz wszystko brzmi tak irracjonalnie... Nie mogłam się wyprowadzić, nie mogłam zmienić mieszkania. Tfu, dalej nie mogę, choć teraz rozważam powrót do domu. A nie mogłam, bo wówczas zaczęłam pracę, myślałam, że wytrzymam, że przepracuję dwa, góra trzy miesiące, odłożę i wynajmę jakiś pokój i wyjdę na prostą. Gdzie tam... Ostatniego dnia sierpnia dowiedziałam się, że nie dostanę kolejnej umowy i rób co chcesz, znalazłam się w czarnej dupie. Przeżyłam kolejny kryzys, bo sytuacja była dość ciężka i skomplikowana, a sierpień nie oszczędzał mnie jeśli chodzi o poważne rozmowy i radzenie sobie ze złamanym sercem. Świeże i wciąż otwarte rany paliły zbyt mocno. Im bardziej próbowałam zrozumieć dlaczego, tym większy ból. Zniosłabym to lepiej, gdybym nie miała go tak blisko siebie przez 24h/dobę. Kiedy patrzyłam na niego, widziałam złamane obietnice, widziałam kłamstwa, widziałam moją miłość, która zabijała mnie od środka, widziałam też wspomnienia tak piękne, że brakowało tchu. Patrzyłam na niego i widziałam obojętność, co do której mogłam się mylić, bo nie każdy obnosi się z bólem, który ma pod skórą. Żeby było mało, wszyscy dookoła, łącznie z moją rodziną, są pewni, że dalej jesteśmy razem, tylko nieliczni znają prawdę. Nie ma czym się chwalić, nie mam siły tłumaczyć każdemu z osobna dlaczego się rozpadliśmy i dlaczego wciąż mieszkamy razem, dlaczego dalej jest tak, jakbyśmy byli razem, a nie jesteśmy.



 Potrafię się odpowiednio nastawić, być dobrą maszyną.
Jestem w stanie dźwigać cały ciężar świata,
jeśli tego potrzebujesz, być dla ciebie wszystkim. 

(...)

Lecz jestem tylko człowiekiem, i krwawię, gdy upadam.
Jestem tylko człowiekiem, rozbijam się, łamię.
Twoje słowa w mojej głowie, noże w moim sercu.
Odbudowujesz mnie, a potem się rozklejam,
ponieważ jestem tylko człowiekiem.


Nie mam siły myśleć, nie mam siły kochać... teraz mamy jesień, końcówkę września, a wrzesień przyniósł mi jeszcze więcej emocji niż cały poprzedni czas. Ale nie ukrywam, że jest mi lżej. W pewnym momencie zrozumiałam, że nie mam po co walczyć, że ta ciągła jednostronna bitwa nie przynosi żadnych efektów, że przegrywam. Zobojętniałam na moją miłość, zobojętniałam na samą siebie. Nigdy do końca, ale jednak... na początku miesiąca kogoś poznałam, nie będę zagłębiać się w szczegóły, bo wiem, że nie chciałby stać się głównym tematem moich zwierzeń. Strzelec się o tym dowiedział, bo w odróżnieniu od niego, niczego przed nim nie ukrywam, chociaż mogłabym, w końcu nie jesteśmy razem i mogę robić co chcę. Ale po co? Nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem szczera i w tym przypadku, ta szczerość przyniosła wiele skrajnych uczuć. Żeby nie było wątpliwości, z nikim się nie związałam, poznałam chłopaka, z którym znalazłam nić porozumienia, z którym dobrze jest wyjść na piwo i tak po prostu pogadać, bo na samotność w tym mieście narzekam już od jakiegoś czasu. Moja miłość pozostała nienaruszona, między mną a Strzelcem jest jak jest, ale nie przestałam go kochać, mimo, że trochę zamroziło mi serce. W każdym razie, od początku znajomości z ów chłopakiem, Strzelec postanowił wyjść ze swojej bezpiecznej strefy, zaczął okazywać swoje uczucia. Posypały się tysiące słów... że z niewyjaśnionych powodów jest zazdrosny, że mu na mnie zależy, że mnie potrzebuje, że jestem dla niego ważna, że coś do mnie czuje, ale nie potrafi o tym mówić, że nie chce, żebym się wyprowadzała, że chce mnie obok siebie,że nie chciałby stracić szansy, stracić mnie, że jestem jego szczęściem i skarbem, którego nie można wypuścić z rąk. Tego jest o wiele więcej, wszystko inne siedzi w mojej duszy tak głęboko, że nie potrafię i może nawet nie chcę tego opowiadać. Zbyt długo mnie nie było, żeby chcieć, żeby zmieścić się w jednej historii. Wiecie jak to jest z opowiadaniami? "Nigdy nikomu nic nie opowiadajcie, bo jak opowiecie - zaczniecie tęsknić". Tak jest od trzech tygodni, prawie każdego dnia poświęcamy godziny na rozmowy o uczuciach, a ja jedyne co jestem w stanie powiedzieć, to to, że nie jesteśmy razem (powtarzam to jak mantrę), że go kocham, ale nie potrafię mu zaufać, że nie wierzę. Bo co, jeśli to tylko przyzwyczajenie, wygoda albo przyjaźń i nic więcej? To tylko słowa, bardzo niekonkretne, niejasne, słowa, które mimo wszystko, poruszają moje zranione serce. Co to znaczy? Że boli jeszcze bardziej, chociaż staram się tego nie okazywać. Gdyby poprosił, żebym wróciła, tak wprost, gdyby powiedział to, czego jeszcze nie zdążył mi powiedzieć, mogłabym pomyśleć, ale nie wiem czy coś więcej poza tym. To niewiele, strach przed kolejnymi złamanymi obietnicami, kolejną raną jest większy niż cokolwiek innego. Tak, boję się, cholernie się boję. Boję się tej miłości. Boję się jego słów, boję się mojej niewiary i wiary, boję się jutra. Chcę mieć coś pewnego w życiu, a teraz nawet nie mam gruntu pod stopami. Cokolwiek by się nie działo, nie przestanę kochać, ale czuję, że spadam w dół, w niekończącą się przepaść.

Szukam pracy, szukam szczęścia, rozważając powrót do domu, bo nie ma zbyt wiele, co by mnie trzymało w Krakowie. Marzę o stabilizacji i spokoju, którego teraz tak bardzo mi brak. Czuję się tak niepewnie, moją duszę rozrywają wahania myśli, uczuć i tego, co przynosi mi los. Niczego nie wiem, niczego nie rozumiem, nie rozumiem ukochanego mężczyzny, który przecież nie jest mój, nie rozumiem siebie, stoję w martwym punkcie i nie jestem w stanie zrobić nawet najmniejszego kroku naprzód. Czy to ta miłość mnie zgubiła? A może jego wrześniowe zachowania i to, jaki jest dla mnie kochany? Można zamrozić serce, można myśleć, że tak jest, ale ono w środku, pod grubą warstwą lodu, płonie jak żywa pochodnia. Nie jest tak źle jak było, ale dobrze wcale. Jest dziwnie, łączy nas coś niewytłumaczalnego, nie ukrywam, że mnie to męczy, jednak muszę się jakoś trzymać. Dlatego usilnie trzymam się tej myśli, że "wiem, że nic nie wiem", albo raczej "wiem, że kocham, a poza tym, to nic". Czy to mnie usprawiedliwia? Gdybym mogła jednym zdaniem określić to, co dzieje się tu i teraz, powiedziałabym: "ja pierdolę, kurwa mać". Nie chciałam wyrażać się brzydko, ale nic ładniejszego nie odda faktycznego stanu, w jaki wprawiło mnie życie. Nic, żadne inne słowo, ani najpłytsze, ani najbardziej wyrafinowane. Po prostu nic.

147 komentarzy:

  1. Ehh.. znam to tak prawie z autopsji... Bo...
    "Jesteś skarbem, najwiekszym moim, taką najjaśniejszą gwiazdą. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, potrzebuję Cię jak powietrza. Ja Cię kocham, Wiesz? Ale nie tak, jak byś chciała.."
    Tia... Faceci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie... "nie tak jakbyś chciała" albo "potrzebuję Cię, ale nie wiem czy Cię kocham"... cóż, faceci dojrzewają później niż kobiety, o ile w ogóle dojrzewają, trafić na kogoś pewnego i wiedzącego czego chce od życia, to nie taka prosta sprawa :)

      Usuń
  2. Wcale Ci się nie dziwię, a nawet bardzo dobrze Cię rozumiem. My z Ciachem w trakcie kłótni również rzucamy wiele słów, których potem żałujemy, a które ciężko odkręcić. Na pocieszenie dodam tylko, że każda kolejna kłótnia jest już dojrzalsza i bardziej konstruktywna, wciąż się siebie uczymy.
    Nie będę Ci radzić, co masz zrobić w tej sytuacji, bo szczerze to nawet ja sama nie wiem co bym na Twoim miejscu zrobiła. Jeśli nic nie trzyma Cię teraz w Krakowie to może warto sobie całą sprawę przemyśleć w samotni i jednak wrócić na tydzień, dwa do domu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, kłócić też się trzeba umieć, ważne by z tych kłótni wyciągać jakieś wnioski i szukać jakiegoś porozumienia.
      Wiesz, ja jestem w takim momencie, że nie wiem czy chcę zostać w Krakowie czy wrócić do domu, pogubiłam się, zwłaszcza, że ciągle dzieją się zaskakujące rzeczy, rzeczy pozytywne, w które trudno uwierzyć. Im częściej myślę o tym, co zrobić, tym bardziej nie wiem.

      Usuń
    2. Zawsze gdy nie wiem co robić po prostu czekam. Czas jest wtedy najlepszym sprzymierzeńcem.

      Usuń
    3. Mnie ciągłe czekanie zaczyna powoli drażnić, zwłaszcza, że nie mogę czekać, już nie.

      Usuń
    4. Czasem też tak jest właśnie.

      Usuń
    5. No niestety... tak źle i tak niedobrze :)

      Usuń
    6. Jak sytuacja obecnie wygląda?

      Usuń
    7. między nami jest dobrze, często rozmawiamy o uczuciach, ale jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji czy dać szansę, choć nie ukrywam, że chciałabym.

      Usuń
    8. Skoro chciałabyś to dlaczego robisz coś wbrew sobie? Ludzie na ogół bardziej żałują rzeczy, których nie zrobili.

      Usuń
  3. Anja, Ty wiesz jak ja doskonale Cię rozumiem.. niemal identyczna sytuacja.. może z jednym małym wyjątkiem, bo zabrakło tej zazdrości i próby odzyskania...
    Coś pewnego w życiu... też bym chciała, mieć coś pewnego..
    Anja, Ty wiesz, że Cię wspieram i myślę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :)

      Usuń
    2. Wiem, kochana, wiem... rozumiemy się jak mało kto :* i dziękuję za wsparcie :*
      A mieć coś pewnego to chyba taki jeden z najważniejszych celów, bo nie ma nic ważniejszego niż "posiadanie" czegoś stałego, na zawsze...

      Te liebstery są nieśmiertelne, ajj! ^^

      Usuń
    3. Oj tak rozumiemy się :* a ja Cię wspieram z całego serca, wiesz o tym :*

      Usuń
    4. wiem i naprawdę bardzo Ci dziękuję za to wsparcie, zwłaszcza, że jest mi potrzebne jak mało co :*

      Usuń
    5. Na mnie możesz liczyć :*

      Usuń
    6. dziękuję :* Ty na mnie też, pamiętaj o tym :*

      Usuń
    7. masz nawet materialny dowód mojej troski o Ciebie :*

      Usuń
    8. i Ty też będziesz taki miała :*

      Usuń
    9. ojej :* już się nie mogę doczekać :)

      Usuń
    10. wyślę w najbliższym tygodniu :))

      Usuń
    11. to czekam, kochana czekam :)

      Usuń
    12. już dotarł cały i zdrowy :) bardzo mnie wzruszył i ucieszył :)

      Usuń
    13. ogromnie nie to cieszy, jak zresztą już wiesz :) :*

      Usuń
    14. dawno sie tak nie wzruszyłam :)

      Usuń
    15. bardzo mi miło, jak dobrze jest wywoływać uśmiech na twarzach innych :)

      Usuń
    16. to wspaniałe uczucie ;)))

      Usuń
    17. teraz wiem co Ty czujesz, gdy dajesz tyyyle radości ludziom :)

      Usuń
    18. Powoli się uzależniam od tego uczucia, jest takie fajne, miłe, przyjemne i w ogóle ;))

      Usuń
    19. z tego uczucia jest zdecydowanie więcej korzyści niż strat :)

      Usuń
    20. dokładnie i to jest piękne, uszczęśliwiasz kogoś ale na Ciebie to też pozytywnie działa :)

      Usuń
    21. to się nazywa podwójna satysfakcja :) a trafia się tylko wtedy, gdy uszczęśliwianie innych uszczęśliwia nas samych :)

      Usuń
    22. szkoda, że więcej ludzi tak nie robi... może świat byłby wtedy lepszy i piękniejszy :)

      Usuń
    23. jeśli się o tym opowiada, głosi, to prędzej czy później się to rozprzestrzeni, zupełnie jak Asikowa nominacja dobrych myśli :) zobaczysz :)

      Usuń
    24. No nie wiem czy moje pisanie ma taką siłę jak jej nominacja dobrych myśli :) nie jestem dość głośną i znaną blogerką aby mogło się to rozprzestrzenić :)

      Usuń
    25. tu nie chodzi o popularność, a po prostu o ludzi, którym sprawiasz radość i stałych czytelników :) wszystko przyjdzie z czasem :)

      Usuń
    26. Stałych czytelników jest niewielu :P poza tym mi chodzi o zwykłe sprawianie radości, ale nie ukrywam, że byłoby mi miło, jakby ktoś wziął ze mnie przykład :)) wtedy miałabym dowód, że to co robię ma sens i jest czymś dobrym :) chciałabym tym zarazić innych swoją energią :)

      Usuń
    27. Oj tam, masz ich więcej niż ja :D ja wiem, że Ty chcesz po prostu sprawiać radość, ale fajnie by było, gdyby to się rozprzestrzeniło, bo im więcej dobra, tym piękniejszy jest świat :) a to co robisz naprawdę ma sens, bez względu na to czy ktoś będzie to powielał czy też nie :*

      Usuń
    28. lubię to robić, lubię być powodem uśmiechu innych :)

      Usuń
    29. i niech tak zostanie, o :)

      Usuń
    30. ale oczywiście nie mam zamiaru tego zaprzestać... w kolejce czekają trzy listy... jak tylko wyzdrowieje,to kierunek poczta a na święta paczuszka do Japonii :)))

      Usuń
    31. i bardzo dobrze :) widzisz, Twoja dobroć dociera na inne kontynenty, to jest dopiero siła! :))

      Usuń
    32. dotarła do Japonii i U.S.A na razie ;))
      jak tam moja nominacja? pamiętasz o niej jeszcze? :P

      Usuń
    33. to i tak dużo :) a na pewno będzie jeszcze więcej :)
      taak, pamiętam, chcę się z niej wywiązać w najnowszym wpisie, coby nie wałkować ciągle tego samego :P, ale muszę trochę pomyśleć nad odpowiedziami, także dowiesz się wszystkiego gdzieś w pierwszych dniach listopada :)

      Usuń
    34. chciałabym :))
      w takim razie czekam z niecierpliwością :) też muszę coś nowego stworzyć :P ale na razie stresuję się powrotem do pracy ...

      Usuń
    35. i tak będzie :)
      dobrze :) najwcześniej po 2 listopada :) czemu się stresujesz? i kiedy wracasz? :*

      Usuń
    36. bo 2 tygodnie byłam na zwolnieniu... jutro wracam i ciężko się zapowiada :(

      Usuń
    37. czemu ciężko? na pewno sobie poradzisz, kochana :*

      Usuń
    38. mam nadzieję, że dam sobie radę...

      Usuń
    39. na pewno, spokojnie :* czemu miałabyś sobie nie poradzić?

      Usuń
    40. bo mnie długo w pracy nie było :(

      Usuń
    41. głowa do góry, myśl pozytywnie, będzie dobrze :*

      Usuń
    42. a na ile h idziesz? ;)

      Usuń
    43. teraz przez pewien czas będę chodziła tylko na 5 h i częściej :( a w pracy było miło :) pisałam Ci dlaczego :)

      Usuń
    44. wolałabyś na więcej h i rzadziej, co? :) oj tak, pisałaś, pamiętam :)

      Usuń
    45. wolałabym pracować minimum 6 i mieć przerwę ;D a tak siedzę głodna w pracy :P

      Usuń
  4. Gdybym wiedziała, że z tej drugiej strony od początku nic nie ma to nie angażowałabym się w tego typu relację. Bo i po co? Kogoś nie da się zmusić do miłości, do uczuć i ich odwzajemnienia. To jedna z tych rzeczy, na którą nie mamy wpływu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nikogo do niczego nie zmuszam, przecież nie jesteśmy razem i ja odpuściłam, po prostu. A zresztą... na samym początku nie wiedziałam jak było, wszystko wyszło z czasem.

      Usuń
    2. Niby tak, ale wiesz. Życie chyba mnie już niczym nie zaskoczy, bo są po prostu tak różne, bardzo skomplikowane sytuacje, tak bardzo złożone, a ludzie po prostu oceniają wszystko i wszystkich wokół.

      Usuń
    3. Bo najprościej jest oceniać, kiedy się nie tkwi bezpośrednio w danej sytuacji, kiedy nie zna się szczegółów, kiedy zna się ogóły, jedną wersję... a ile ludzi na świecie, tyle różnych sytuacji i przeżyć.

      Usuń
    4. Mam jedynie nadzieję, że los się w końcu do Ciebie uśmiechnie i powoli poskładasz swoje życie :)

      Usuń
    5. Dziękuję, też mam taką nadzieję :)

      Usuń
    6. Co słychać? Jak się czujesz?

      Usuń
    7. Czuję się tak sobie, ani źle, ani dobrze, jest tak... byle do przodu :) ale nie narzekam, chociaż byłoby na co :)

      Usuń
    8. I chyba tak jest najlepiej. Ale chyba po prostu potrzebujesz trochę czasu, żeby nabrać dystansu i spojrzeć na sprawy z innej strony.

      Usuń
    9. ja cały czas patrzę na to z dystansem, chociaż może to tylko złudzenie, może trochę oszukuję sama siebie, żeby poczuć się lepiej :)

      Usuń
    10. Najlepiej byłoby się po prostu od tego wszystkiego odciąć.

      Usuń
    11. to raczej niemożliwe :)

      Usuń
    12. Wiem, czasem jest ciężko, ale trzeba odrobinę samozaparcia i chęci. :)

      Usuń
    13. tak, ja wiem, ale w moim przypadku to skomplikowane, bo ciągle coś się dzieje :)

      Usuń
    14. U mnie też się coś dzieje, ale mimo wszystko mam czas, żeby się oderwać.

      Usuń
  5. ech bez sensu sprawa... tyle nerwów i tyle cierpienia... ja bym potrzebowała wyciszenia skupienia w takiej sytuacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi wyciszenie w niczym nie pomoże, myślę o tym cały czas, ale nie mogę zrobić nic więcej niż to, co robię...

      Usuń
    2. nie można cały czas myśleć o tym... nie pomoże Ci to:(

      Usuń
    3. ale nie da się nie myśleć, choć teraz i tak jest o wiele lepiej niż na poczatku :)

      Usuń
    4. dobra książka, lawendowy olejek, gorąca czekolada z lodami waniliowymi i będzie dobrze:)

      Usuń
    5. to sposoby, które totalnie rozleniwiają i są bardzo kuszące, to muszę przyznać :p

      Usuń
    6. trochę lenia nie zaszkodzi:)

      Usuń
    7. właśnie... trochę, a ja się rozleniwiłam trochę bardzo :P

      Usuń
    8. ja przez jesień mam strasznego lenia... nie chce mi się do roboty chodzić;p

      Usuń
    9. jesień jest dobrym usprawiedliwieniem na WSZYSTKO :D

      Usuń
    10. oj tak... marzy mi się urlop lol;p

      Usuń
    11. najlepiej taki który by trwał całą jesień, co? :D

      Usuń
    12. tak! taki sen zimowy:D ide spać i budzę się na wiosnę:)

      Usuń
    13. to chodź bierzem kocyk i idziem spać:D

      Usuń
    14. ooo tak! tak zróbmy :D

      Usuń
    15. ale najpierw wino i chipsy:D

      Usuń
    16. tak :D na całe szczęście, na brak wina nie mogę narzekać :D

      Usuń
    17. ale Ci dobrze:D a jakie masz?

      Usuń
  6. Czasami trzeba sobie odpuścić i pozwolić na straty, nie ciągnąć tego w nieskączoność.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anju, kochanie...wiesz co myślę na ten temat, więc nie będę tutaj pisała tego, ponieważ widzę, że i tak inni powiedzieli co myślą (...), a to co tutaj napisałaś to kropla w morzu. Jednak napiszę, że martwię się o Ciebie! Poważnie!

    http://okiem-kobiety-na-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem co myślisz i cieszę się, że mimo wszystko mnie nie oceniasz i jesteś ze mną, dziękuję :* a martwić naprawdę się nie musisz, panuję nad wszystkim o tyle, o ile mogę :)

      Usuń
  8. Może faktycznie byłoby lepiej jakbyś się wyprowadziła i odsunęła się od niego na jakiś czas. Może ta rozłąka dałaby mu do myślenia i inaczej by się to wszystko potoczyło. Przemyśl to a ja jestem z Tobą i przytulam Cię mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ta wyprowadzka to nie jest taka prosta sprawa, bo z jednej strony powinnam się wyprowadzić już dawno, ale z drugiej jedyną opcją w sprawie wyprowadzki jest powrót do domu, nie mogę zmienić mieszkania, bo nie mam pracy i nigdzie nie znajdę nic za taką cenę, jaką mam tu. A powrót do domu to też nie jest to, co mi odpowiada... I trochę go od siebie odsunęłam, patrzę na to wszystko nieco inaczej, mimo swoich uczuć, ale wiem, że to nie to samo co rozłąka, niewidzenie się, niespotykanie. Dziękuję za wsparcie, kochana :*

      Usuń
    2. Kochana to szukaj pracy ile sił masz w sobie a wtedy coś ruszy do przodu :)

      Usuń
    3. jakoś nie byłam pewna czy chcę zostać w Krakowie, ale próbuję... w tym tygodniu będę miała dwie rozmowy o pracę :)

      Usuń
  9. Sama nie wiem, co powiedzieć bo...znalazłaś się w naprawdę paskudnej sytuacji. Trochę jak bohaterka antycznego teatru, gdzie nie ruszyć, serce krwawi, prawda? Bo z boku coś może nawet wygląda prosto, ale gdy w grę wchodzą uczucia...nigdy takie nie jest. Nikt nie może zdecydować za ciebie, podjąć pewnych kroków. Ale trzymam kciuki żeby...było dobrze. To taka moja mantra, bo zawsze, ostatecznie, jest dobrze. I nic nie dzieje się po nic. Może właśnie to wszystko, te emocje, szarpanie jest po to, by cię przygotować na coś innego, pomóc zrozumieć pewne rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, czegokolwiek bym nie zrobiła... żadna droga nie będzie w pełni najlepsza, zwłaszcza teraz, kiedy wydaje się, że jest lepiej. Ale co z tego, jeśli mam zamknięte serce i nie wiem w którą stronę pójść? Jednak mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień, który sprawi, że będę mieć pewny grunt pod stopami, a gdy tak się stanie, to już będzie łatwiej...

      Usuń
    2. Jest lepiej, ale człowiek się boi, że się tylko wydaje? Bo właśnie człowiek się boi na nowo poślizgnąć, otworzyć serce...bo mimo że zranienie to część życia, to gdy jest świeże, boimy się tak, że zamykamy się...nawet gdyby miało być dobrze. Ale oby jednak...twoje serce odżyło, oby wszystko się ułożyło. Było dobrze. W ten albo inny sposób. Ja w to wierzę, że to możliwe:)

      Usuń
    3. Dokładnie, że to tylko złudzenie albo kolejna obietnica, która prędzej czy później znów zostanie złamana. Z jednej strony boję się znów zaufać, boję się ewentualnego cierpienia, choć teraz też cierpię w pewnym sensie, a z drugiej chciałabym zaryzykować, chciałabym uwierzyć, że jednak warto ponownie otworzyć serce i że to przyniesie dużo dobrego. Wciąż się waham i czekam na to, co będzie dalej. Dziękuję Ci za wiarę :)

      Usuń
  10. Aniu, ja wciąż wierzę gdzieś tam w środku, że to wszystko ma jakiś cel. Bo prędzej, czy później to zakończyć się musi, a ja wierzę, że zakończy się dobrze. Dobrze dla Ciebie. Nawet, jeśli na początku nie będziesz pewna, czy to jest dobre. Bo teraz ta obojętność jest jak mgła, w którą się zanurzasz, w której się gubisz. Nie widzisz jej końca, nie widzisz nikogo. Ale jednego, czego zawsze możesz być pewna, to to, że ja jestem. Nawet, jeśli zdaje Ci się, że i mnie czasem nie widać :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Asiu, kiedyś musi być dobrze, może nawet jest teraz, ale sama wiesz, jakie to wszystko chwiejne i niezrozumiałe. A ta mgła... idealne porównanie, ale powiem Ci, że w tej mgle coś widzę, widzę kogoś, kto wyciąga do mnie rękę i mówi "spróbuj mi zaufać, jeszcze raz", a ja jak to ja... na razie muszę przeczekać, może ta mgła sama opadnie? Ja wiem, że jesteś zawsze, nawet jeśli czasem Cię nie widać, mam Twoją obecność w sercu i myślach. Dziękuję :*

      Usuń
  11. Genialny post ;)
    zapraszam na mojego bloga ;)
    http://udecidedgirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej i lepiej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, że kiedyś tak będzie... :)

      Usuń
    2. Kiedyś? Jak najszybciej Ci tego życzę! :* to Ty jesteś na awatarze?
      PS wysłałam zaproszenie na bloga.

      Usuń
    3. Dziękuję, oby było jak najszybciej :* tak, to ja :)
      Dobrze, dziękuję :)

      Usuń
  13. Jak dziś wygląda sytuacja Kochanie? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze bardziej pokomplikowana :) On bardzo się stara, mówi o wspólnej przyszłości i nie dopuszcza myśli, że mogłabym nie dać kolejnej szansy. Przepraszał nie raz, o miłości też trochę słyszę, ale ja jakoś boję się... nie dopuszczam do siebie tego tak blisko jak kiedyś, strach mnie paraliżuje.

      Usuń
    2. Czy za słowami idą czyny?

      Usuń
    3. zależy jak na to patrzeć, bo "czyny" to dość ogólne słowo...

      Usuń
  14. Ciężka sytuacja, ale i tak jesteś silna, że jakoś z tym sobie dajesz radę, ja to bym chyba zwariowała..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwierz, ja na początku też wariowałam, potem idzie się przyzwyczaić, ale to i tak nie jest normalne... chociaż ciągle coś się dzieje i zmienia, a to wprawia mnie w konsternację taką, że głowa mała... więc chciałabym być jeszcze bardziej silna :)

      Usuń
    2. Moim zdaniem i tak jesteś bardzo silna, podziwiam!

      Usuń
    3. dziękuję, miło, że tak uważasz, bo ja czasem mam wrażenie, że w ogóle nie jestem silna :p

      Usuń
    4. Ja przy Tobie to.. A, lepiej nie mówić! :-P

      Usuń
    5. przesadzasz! Ty masz w sobie taką siłę, o której nie masz pojęcia, mówię Ci :P

      Usuń
    6. Skąd Ty to możesz wiedzieć.. :P

      Usuń
    7. mam intuicję, a ona rzadko mnie myli, o :D

      Usuń
    8. oj tu masz rację;) ale czasami ja nie umiem..

      Usuń
    9. ja też nie umiem, trzeba to "wyćwiczyć" po prostu :)

      Usuń
    10. Dobra! ;)
      A co tam u Ciebie słychać? Jak praca?

      Usuń
    11. Pracy szukam, może nie tak nieustannie jak kiedyś, ale szukam, zobaczymy :) a poza tym planuję wyjazd :)

      Usuń
  15. Wydaje mi się, że powinnaś wyjechać na trochę, aby spojrzeć na wszystko w boku. Nabrać świeżości, odpocząć od myśli. Ja bym tak zrobiła na Twoim miejscu. Trzymaj się Anja :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. często wyjeżdżam z miasta, ale wcale mi to nie pomaga... w każdym razie trochę się pozmieniało, niby na lepsze, ale wciąż tkwię w takiej niepewności :)

      Usuń
    2. Ty potrzebujesz wakacji a nie krótkiego weekendu poza miastem :) może już czas na nowe horyzonty?

      Usuń
    3. o wakacjach to mogę zapomnieć... nie stać mnie nawet na najmniej kosztowne, bo niestety darmowe nie istnieją :p nowe horyzonty? co masz na myśli?

      Usuń
    4. Jak to nie? Nie czytałaś o couchsurfing (czy jakoś tak?) :P
      nowe doznania, nowi ludzie, nowa fryzura. Jednym słowem - zmiana :)

      Usuń
    5. czytałam... ale to chyba nie dla mnie, bo trzeba mieć ograniczone zaufanie do nieznajomych, a ja w ogóle nie mam zaufania ^^ ale wakacje to mi wykrakałaś, bo niedługo szykuje mi się wyjazd :) i wtedy będzie to coś nowego :)

      Usuń
    6. Aż klasnęłam w łapki :D to trzymam kciuki, aby wyjazd był udany :)

      Usuń
    7. a dziękuję bardzo :)

      Usuń
    8. Po powrocie oczekuję na relację :)

      Usuń
  16. wiesz, myślę, że człowiek docenia coś najbardziej w momencie, w którym to traci. Jesteś silna i wierzę, że sobie poradzisz ;)
    3mam mocno za ciebie kciuki i życzę z całego serca szczęścia na które z pewnością zasługujesz !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też jestem tego zdania, po prostu przeraża mnie myśl, że gdy się już odzyska to, co się traci, to potem się tego nie docenia i jest powtórka z rozrywki... ale dziękuję za słowa wsparcia! :)

      Usuń
  17. Co tam słychać?! Coś nowego? Boże, jak zwykle mnie tyle ominęło :x

    OdpowiedzUsuń