Czuję do Ciebie przyjaźń. Zasłużyłam na przyjaźń po podjęciu decyzji, że jednak wrócę do tego miasta i do człowieka, który stwierdził, że przezwyciężymy ten kryzys, bo kryzysy są normalne. Oczywiście, są normalne, ale, kurwa, nie u nas. U nas kryzys oznacza "nie spełniasz moich wyobrażeń, poszukam tego gdzieś indziej, już mi przeszło" i "dlaczego znów tylko ja mam walczyć?". Nie spodziewałam się, że dwa dni później wszystko runie jak domek z kart, choć brałam to pod uwagę odkąd napisałam tu po raz ostatni. Dlaczego, gdy chcę porozmawiać o uczuciach, kończy się to dla mnie źle? Bo potrzebuję prawdy, potrzebuję pewności, że mam coś na stałe, że mam coś, o co warto bić się do samego końca, dlatego pytam i te pytania ściągają mnie na dno. Po raz kolejny pytanie "kochasz mnie?" wbiło mi nóż w serce. Nóż, który już więcej miał mnie nie ranić. Obiecuję, że nie powiem, że Cię kocham, jeśli nie będę tego pewien. Pamiętacie, jak długo czekałam na tę pewność? I kiedy okazało się, że to kolejne kłamstwo, jakaś niewytłumaczalna wątpliwość, to jedyne co potrafiłam zrobić, to powiedzieć zwyczajne "jesteś dupkiem" i wychodząc w środku nocy, trzasnęłam drzwiami. Nie było mnie jakąś godzinę, w tym czasie nie dostałam wyrazu żadnej troski, potem wróciłam, zaryczana, cała w nerwach i jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić to "nienawidzę Cię", pierwsze "nienawidzę" w czasie tych kilkunastu miesięcy bycia razem. Zaraz po tym zaczęłam pakować rzeczy, byłam pod wrażeniem, że udało mi się spakować wszystko co mam, a mam tego sporo, w ciągu 15 minut. Niestety, emocje wzięły górę, moje serce nie wytrzymało tego zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie, o mało co nie zemdlałam, nogi miałam jak z waty, a ręce trzęsły się bardziej niż zwykle. Listopad w porównaniu z tą lipcową nocą to naprawdę nic. Potem poszła lawina słów... najpierw Strzelec pocieszał mnie, później role się odwróciły, najpierw płakałam ja, później już razem. Kolejnego dnia było dokładnie tak samo, łzy stały się nieodzowną częścią przebywania w swoim towarzystwie, ale mimo tego, było trochę bardziej znośnie, jakkolwiek by to nie brzmiało.
Sprowadzając całą historię do meritum, w nocy z 21 na 22 lipca, trzy dni przed moimi urodzinami, rozstaliśmy się. Żeby było ciekawiej, cały czas mieszkamy razem, wspólnie dzielimy pokój, czynsz, półkę w lodówce, pranie, gotowanie, zakupy i wyjścia na miasto. Nie wieszamy na sobie psów, jest między nami przyjaźń, o ile przyjaźnią mogłabym to nazwać. Ale teraz wszystko brzmi tak irracjonalnie... Nie mogłam się wyprowadzić, nie mogłam zmienić mieszkania. Tfu, dalej nie mogę, choć teraz rozważam powrót do domu. A nie mogłam, bo wówczas zaczęłam pracę, myślałam, że wytrzymam, że przepracuję dwa, góra trzy miesiące, odłożę i wynajmę jakiś pokój i wyjdę na prostą. Gdzie tam... Ostatniego dnia sierpnia dowiedziałam się, że nie dostanę kolejnej umowy i rób co chcesz, znalazłam się w czarnej dupie. Przeżyłam kolejny kryzys, bo sytuacja była dość ciężka i skomplikowana, a sierpień nie oszczędzał mnie jeśli chodzi o poważne rozmowy i radzenie sobie ze złamanym sercem. Świeże i wciąż otwarte rany paliły zbyt mocno. Im bardziej próbowałam zrozumieć dlaczego, tym większy ból. Zniosłabym to lepiej, gdybym nie miała go tak blisko siebie przez 24h/dobę. Kiedy patrzyłam na niego, widziałam złamane obietnice, widziałam kłamstwa, widziałam moją miłość, która zabijała mnie od środka, widziałam też wspomnienia tak piękne, że brakowało tchu. Patrzyłam na niego i widziałam obojętność, co do której mogłam się mylić, bo nie każdy obnosi się z bólem, który ma pod skórą. Żeby było mało, wszyscy dookoła, łącznie z moją rodziną, są pewni, że dalej jesteśmy razem, tylko nieliczni znają prawdę. Nie ma czym się chwalić, nie mam siły tłumaczyć każdemu z osobna dlaczego się rozpadliśmy i dlaczego wciąż mieszkamy razem, dlaczego dalej jest tak, jakbyśmy byli razem, a nie jesteśmy.
Potrafię się odpowiednio nastawić, być dobrą maszyną.
Jestem w stanie dźwigać cały ciężar świata,
jeśli tego potrzebujesz, być dla ciebie wszystkim.
Jestem w stanie dźwigać cały ciężar świata,
jeśli tego potrzebujesz, być dla ciebie wszystkim.
(...)
Lecz jestem tylko człowiekiem, i krwawię, gdy upadam.
Jestem tylko człowiekiem, rozbijam się, łamię.
Twoje słowa w mojej głowie, noże w moim sercu.
Odbudowujesz mnie, a potem się rozklejam,
ponieważ jestem tylko człowiekiem.
Nie mam siły myśleć, nie mam siły kochać... teraz mamy jesień, końcówkę września, a wrzesień przyniósł mi jeszcze więcej emocji niż cały poprzedni czas. Ale nie ukrywam, że jest mi lżej. W pewnym momencie zrozumiałam, że nie mam po co walczyć, że ta ciągła jednostronna bitwa nie przynosi żadnych efektów, że przegrywam. Zobojętniałam na moją miłość, zobojętniałam na samą siebie. Nigdy do końca, ale jednak... na początku miesiąca kogoś poznałam, nie będę zagłębiać się w szczegóły, bo wiem, że nie chciałby stać się głównym tematem moich zwierzeń. Strzelec się o tym dowiedział, bo w odróżnieniu od niego, niczego przed nim nie ukrywam, chociaż mogłabym, w końcu nie jesteśmy razem i mogę robić co chcę. Ale po co? Nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem szczera i w tym przypadku, ta szczerość przyniosła wiele skrajnych uczuć. Żeby nie było wątpliwości, z nikim się nie związałam, poznałam chłopaka, z którym znalazłam nić porozumienia, z którym dobrze jest wyjść na piwo i tak po prostu pogadać, bo na samotność w tym mieście narzekam już od jakiegoś czasu. Moja miłość pozostała nienaruszona, między mną a Strzelcem jest jak jest, ale nie przestałam go kochać, mimo, że trochę zamroziło mi serce. W każdym razie, od początku znajomości z ów chłopakiem, Strzelec postanowił wyjść ze swojej bezpiecznej strefy, zaczął okazywać swoje uczucia. Posypały się tysiące słów... że z niewyjaśnionych powodów jest zazdrosny, że mu na mnie zależy, że mnie potrzebuje, że jestem dla niego ważna, że coś do mnie czuje, ale nie potrafi o tym mówić, że nie chce, żebym się wyprowadzała, że chce mnie obok siebie,że nie chciałby stracić szansy, stracić mnie, że jestem jego szczęściem i skarbem, którego nie można wypuścić z rąk. Tego jest o wiele więcej, wszystko inne siedzi w mojej duszy tak głęboko, że nie potrafię i może nawet nie chcę tego opowiadać. Zbyt długo mnie nie było, żeby chcieć, żeby zmieścić się w jednej historii. Wiecie jak to jest z opowiadaniami? "Nigdy nikomu nic nie opowiadajcie, bo jak opowiecie - zaczniecie tęsknić". Tak jest od trzech tygodni, prawie każdego dnia poświęcamy godziny na rozmowy o uczuciach, a ja jedyne co jestem w stanie powiedzieć, to to, że nie jesteśmy razem (powtarzam to jak mantrę), że go kocham, ale nie potrafię mu zaufać, że nie wierzę. Bo co, jeśli to tylko przyzwyczajenie, wygoda albo przyjaźń i nic więcej? To tylko słowa, bardzo niekonkretne, niejasne, słowa, które mimo wszystko, poruszają moje zranione serce. Co to znaczy? Że boli jeszcze bardziej, chociaż staram się tego nie okazywać. Gdyby poprosił, żebym wróciła, tak wprost, gdyby powiedział to, czego jeszcze nie zdążył mi powiedzieć, mogłabym pomyśleć, ale nie wiem czy coś więcej poza tym. To niewiele, strach przed kolejnymi złamanymi obietnicami, kolejną raną jest większy niż cokolwiek innego. Tak, boję się, cholernie się boję. Boję się tej miłości. Boję się jego słów, boję się mojej niewiary i wiary, boję się jutra. Chcę mieć coś pewnego w życiu, a teraz nawet nie mam gruntu pod stopami. Cokolwiek by się nie działo, nie przestanę kochać, ale czuję, że spadam w dół, w niekończącą się przepaść.
Szukam pracy, szukam szczęścia, rozważając powrót do domu, bo nie ma zbyt wiele, co by mnie trzymało w Krakowie. Marzę o stabilizacji i spokoju, którego teraz tak bardzo mi brak. Czuję się tak niepewnie, moją duszę rozrywają wahania myśli, uczuć i tego, co przynosi mi los. Niczego nie wiem, niczego nie rozumiem, nie rozumiem ukochanego mężczyzny, który przecież nie jest mój, nie rozumiem siebie, stoję w martwym punkcie i nie jestem w stanie zrobić nawet najmniejszego kroku naprzód. Czy to ta miłość mnie zgubiła? A może jego wrześniowe zachowania i to, jaki jest dla mnie kochany? Można zamrozić serce, można myśleć, że tak jest, ale ono w środku, pod grubą warstwą lodu, płonie jak żywa pochodnia. Nie jest tak źle jak było, ale dobrze wcale. Jest dziwnie, łączy nas coś niewytłumaczalnego, nie ukrywam, że mnie to męczy, jednak muszę się jakoś trzymać. Dlatego usilnie trzymam się tej myśli, że "wiem, że nic nie wiem", albo raczej "wiem, że kocham, a poza tym, to nic". Czy to mnie usprawiedliwia? Gdybym mogła jednym zdaniem określić to, co dzieje się tu i teraz, powiedziałabym: "ja pierdolę, kurwa mać". Nie chciałam wyrażać się brzydko, ale nic ładniejszego nie odda faktycznego stanu, w jaki wprawiło mnie życie. Nic, żadne inne słowo, ani najpłytsze, ani najbardziej wyrafinowane. Po prostu nic.
Ehh.. znam to tak prawie z autopsji... Bo...
OdpowiedzUsuń"Jesteś skarbem, najwiekszym moim, taką najjaśniejszą gwiazdą. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, potrzebuję Cię jak powietrza. Ja Cię kocham, Wiesz? Ale nie tak, jak byś chciała.."
Tia... Faceci...
właśnie... "nie tak jakbyś chciała" albo "potrzebuję Cię, ale nie wiem czy Cię kocham"... cóż, faceci dojrzewają później niż kobiety, o ile w ogóle dojrzewają, trafić na kogoś pewnego i wiedzącego czego chce od życia, to nie taka prosta sprawa :)
UsuńWcale Ci się nie dziwię, a nawet bardzo dobrze Cię rozumiem. My z Ciachem w trakcie kłótni również rzucamy wiele słów, których potem żałujemy, a które ciężko odkręcić. Na pocieszenie dodam tylko, że każda kolejna kłótnia jest już dojrzalsza i bardziej konstruktywna, wciąż się siebie uczymy.
OdpowiedzUsuńNie będę Ci radzić, co masz zrobić w tej sytuacji, bo szczerze to nawet ja sama nie wiem co bym na Twoim miejscu zrobiła. Jeśli nic nie trzyma Cię teraz w Krakowie to może warto sobie całą sprawę przemyśleć w samotni i jednak wrócić na tydzień, dwa do domu?
Coś w tym jest, kłócić też się trzeba umieć, ważne by z tych kłótni wyciągać jakieś wnioski i szukać jakiegoś porozumienia.
UsuńWiesz, ja jestem w takim momencie, że nie wiem czy chcę zostać w Krakowie czy wrócić do domu, pogubiłam się, zwłaszcza, że ciągle dzieją się zaskakujące rzeczy, rzeczy pozytywne, w które trudno uwierzyć. Im częściej myślę o tym, co zrobić, tym bardziej nie wiem.
Zawsze gdy nie wiem co robić po prostu czekam. Czas jest wtedy najlepszym sprzymierzeńcem.
UsuńMnie ciągłe czekanie zaczyna powoli drażnić, zwłaszcza, że nie mogę czekać, już nie.
UsuńCzasem też tak jest właśnie.
UsuńNo niestety... tak źle i tak niedobrze :)
UsuńJak sytuacja obecnie wygląda?
Usuńmiędzy nami jest dobrze, często rozmawiamy o uczuciach, ale jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji czy dać szansę, choć nie ukrywam, że chciałabym.
UsuńSkoro chciałabyś to dlaczego robisz coś wbrew sobie? Ludzie na ogół bardziej żałują rzeczy, których nie zrobili.
UsuńAnja, Ty wiesz jak ja doskonale Cię rozumiem.. niemal identyczna sytuacja.. może z jednym małym wyjątkiem, bo zabrakło tej zazdrości i próby odzyskania...
OdpowiedzUsuńCoś pewnego w życiu... też bym chciała, mieć coś pewnego..
Anja, Ty wiesz, że Cię wspieram i myślę :*
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :)
UsuńWiem, kochana, wiem... rozumiemy się jak mało kto :* i dziękuję za wsparcie :*
UsuńA mieć coś pewnego to chyba taki jeden z najważniejszych celów, bo nie ma nic ważniejszego niż "posiadanie" czegoś stałego, na zawsze...
Te liebstery są nieśmiertelne, ajj! ^^
Oj tak rozumiemy się :* a ja Cię wspieram z całego serca, wiesz o tym :*
Usuńwiem i naprawdę bardzo Ci dziękuję za to wsparcie, zwłaszcza, że jest mi potrzebne jak mało co :*
UsuńNa mnie możesz liczyć :*
Usuńdziękuję :* Ty na mnie też, pamiętaj o tym :*
UsuńPamiętam :)
Usuńi bardzo dobrze! :*
Usuńmasz nawet materialny dowód mojej troski o Ciebie :*
Usuńi Ty też będziesz taki miała :*
Usuńojej :* już się nie mogę doczekać :)
Usuńwyślę w najbliższym tygodniu :))
Usuńto czekam, kochana czekam :)
Usuńjest w drodze :)
Usuńjuż dotarł cały i zdrowy :) bardzo mnie wzruszył i ucieszył :)
Usuńogromnie nie to cieszy, jak zresztą już wiesz :) :*
Usuńdawno sie tak nie wzruszyłam :)
Usuńbardzo mi miło, jak dobrze jest wywoływać uśmiech na twarzach innych :)
Usuńto wspaniałe uczucie ;)))
Usuńteraz wiem co Ty czujesz, gdy dajesz tyyyle radości ludziom :)
UsuńPowoli się uzależniam od tego uczucia, jest takie fajne, miłe, przyjemne i w ogóle ;))
Usuńz tego uczucia jest zdecydowanie więcej korzyści niż strat :)
Usuńdokładnie i to jest piękne, uszczęśliwiasz kogoś ale na Ciebie to też pozytywnie działa :)
Usuńto się nazywa podwójna satysfakcja :) a trafia się tylko wtedy, gdy uszczęśliwianie innych uszczęśliwia nas samych :)
Usuńszkoda, że więcej ludzi tak nie robi... może świat byłby wtedy lepszy i piękniejszy :)
Usuńjeśli się o tym opowiada, głosi, to prędzej czy później się to rozprzestrzeni, zupełnie jak Asikowa nominacja dobrych myśli :) zobaczysz :)
UsuńNo nie wiem czy moje pisanie ma taką siłę jak jej nominacja dobrych myśli :) nie jestem dość głośną i znaną blogerką aby mogło się to rozprzestrzenić :)
Usuńtu nie chodzi o popularność, a po prostu o ludzi, którym sprawiasz radość i stałych czytelników :) wszystko przyjdzie z czasem :)
UsuńStałych czytelników jest niewielu :P poza tym mi chodzi o zwykłe sprawianie radości, ale nie ukrywam, że byłoby mi miło, jakby ktoś wziął ze mnie przykład :)) wtedy miałabym dowód, że to co robię ma sens i jest czymś dobrym :) chciałabym tym zarazić innych swoją energią :)
UsuńOj tam, masz ich więcej niż ja :D ja wiem, że Ty chcesz po prostu sprawiać radość, ale fajnie by było, gdyby to się rozprzestrzeniło, bo im więcej dobra, tym piękniejszy jest świat :) a to co robisz naprawdę ma sens, bez względu na to czy ktoś będzie to powielał czy też nie :*
Usuńlubię to robić, lubię być powodem uśmiechu innych :)
Usuńi niech tak zostanie, o :)
Usuńale oczywiście nie mam zamiaru tego zaprzestać... w kolejce czekają trzy listy... jak tylko wyzdrowieje,to kierunek poczta a na święta paczuszka do Japonii :)))
Usuńi bardzo dobrze :) widzisz, Twoja dobroć dociera na inne kontynenty, to jest dopiero siła! :))
Usuńdotarła do Japonii i U.S.A na razie ;))
Usuńjak tam moja nominacja? pamiętasz o niej jeszcze? :P
to i tak dużo :) a na pewno będzie jeszcze więcej :)
Usuńtaak, pamiętam, chcę się z niej wywiązać w najnowszym wpisie, coby nie wałkować ciągle tego samego :P, ale muszę trochę pomyśleć nad odpowiedziami, także dowiesz się wszystkiego gdzieś w pierwszych dniach listopada :)
chciałabym :))
Usuńw takim razie czekam z niecierpliwością :) też muszę coś nowego stworzyć :P ale na razie stresuję się powrotem do pracy ...
i tak będzie :)
Usuńdobrze :) najwcześniej po 2 listopada :) czemu się stresujesz? i kiedy wracasz? :*
bo 2 tygodnie byłam na zwolnieniu... jutro wracam i ciężko się zapowiada :(
Usuńczemu ciężko? na pewno sobie poradzisz, kochana :*
Usuńmam nadzieję, że dam sobie radę...
Usuńna pewno, spokojnie :* czemu miałabyś sobie nie poradzić?
Usuńbo mnie długo w pracy nie było :(
Usuńgłowa do góry, myśl pozytywnie, będzie dobrze :*
Usuńzobaczymy jutro :))
Usuńa na ile h idziesz? ;)
Usuńteraz przez pewien czas będę chodziła tylko na 5 h i częściej :( a w pracy było miło :) pisałam Ci dlaczego :)
Usuńwolałabyś na więcej h i rzadziej, co? :) oj tak, pisałaś, pamiętam :)
Usuńwolałabym pracować minimum 6 i mieć przerwę ;D a tak siedzę głodna w pracy :P
UsuńGdybym wiedziała, że z tej drugiej strony od początku nic nie ma to nie angażowałabym się w tego typu relację. Bo i po co? Kogoś nie da się zmusić do miłości, do uczuć i ich odwzajemnienia. To jedna z tych rzeczy, na którą nie mamy wpływu.
OdpowiedzUsuńJa nikogo do niczego nie zmuszam, przecież nie jesteśmy razem i ja odpuściłam, po prostu. A zresztą... na samym początku nie wiedziałam jak było, wszystko wyszło z czasem.
UsuńNiby tak, ale wiesz. Życie chyba mnie już niczym nie zaskoczy, bo są po prostu tak różne, bardzo skomplikowane sytuacje, tak bardzo złożone, a ludzie po prostu oceniają wszystko i wszystkich wokół.
UsuńBo najprościej jest oceniać, kiedy się nie tkwi bezpośrednio w danej sytuacji, kiedy nie zna się szczegółów, kiedy zna się ogóły, jedną wersję... a ile ludzi na świecie, tyle różnych sytuacji i przeżyć.
UsuńMam jedynie nadzieję, że los się w końcu do Ciebie uśmiechnie i powoli poskładasz swoje życie :)
UsuńDziękuję, też mam taką nadzieję :)
UsuńCo słychać? Jak się czujesz?
UsuńCzuję się tak sobie, ani źle, ani dobrze, jest tak... byle do przodu :) ale nie narzekam, chociaż byłoby na co :)
UsuńI chyba tak jest najlepiej. Ale chyba po prostu potrzebujesz trochę czasu, żeby nabrać dystansu i spojrzeć na sprawy z innej strony.
Usuńja cały czas patrzę na to z dystansem, chociaż może to tylko złudzenie, może trochę oszukuję sama siebie, żeby poczuć się lepiej :)
UsuńNajlepiej byłoby się po prostu od tego wszystkiego odciąć.
Usuńto raczej niemożliwe :)
UsuńWiem, czasem jest ciężko, ale trzeba odrobinę samozaparcia i chęci. :)
Usuńtak, ja wiem, ale w moim przypadku to skomplikowane, bo ciągle coś się dzieje :)
UsuńU mnie też się coś dzieje, ale mimo wszystko mam czas, żeby się oderwać.
Usuńech bez sensu sprawa... tyle nerwów i tyle cierpienia... ja bym potrzebowała wyciszenia skupienia w takiej sytuacji
OdpowiedzUsuńmi wyciszenie w niczym nie pomoże, myślę o tym cały czas, ale nie mogę zrobić nic więcej niż to, co robię...
Usuńnie można cały czas myśleć o tym... nie pomoże Ci to:(
Usuńale nie da się nie myśleć, choć teraz i tak jest o wiele lepiej niż na poczatku :)
Usuńdobra książka, lawendowy olejek, gorąca czekolada z lodami waniliowymi i będzie dobrze:)
Usuńto sposoby, które totalnie rozleniwiają i są bardzo kuszące, to muszę przyznać :p
Usuńtrochę lenia nie zaszkodzi:)
Usuńwłaśnie... trochę, a ja się rozleniwiłam trochę bardzo :P
Usuńja przez jesień mam strasznego lenia... nie chce mi się do roboty chodzić;p
Usuńjesień jest dobrym usprawiedliwieniem na WSZYSTKO :D
Usuńoj tak... marzy mi się urlop lol;p
Usuńnajlepiej taki który by trwał całą jesień, co? :D
Usuńtak! taki sen zimowy:D ide spać i budzę się na wiosnę:)
Usuńbyłoby idealnie :D
Usuńto chodź bierzem kocyk i idziem spać:D
Usuńooo tak! tak zróbmy :D
Usuńale najpierw wino i chipsy:D
Usuńtak :D na całe szczęście, na brak wina nie mogę narzekać :D
Usuńale Ci dobrze:D a jakie masz?
UsuńCzasami trzeba sobie odpuścić i pozwolić na straty, nie ciągnąć tego w nieskączoność.
OdpowiedzUsuńja odpuściłam, już nie walczę...
UsuńAnju, kochanie...wiesz co myślę na ten temat, więc nie będę tutaj pisała tego, ponieważ widzę, że i tak inni powiedzieli co myślą (...), a to co tutaj napisałaś to kropla w morzu. Jednak napiszę, że martwię się o Ciebie! Poważnie!
OdpowiedzUsuńhttp://okiem-kobiety-na-swiat.blogspot.com/
Tak wiem co myślisz i cieszę się, że mimo wszystko mnie nie oceniasz i jesteś ze mną, dziękuję :* a martwić naprawdę się nie musisz, panuję nad wszystkim o tyle, o ile mogę :)
UsuńMoże faktycznie byłoby lepiej jakbyś się wyprowadziła i odsunęła się od niego na jakiś czas. Może ta rozłąka dałaby mu do myślenia i inaczej by się to wszystko potoczyło. Przemyśl to a ja jestem z Tobą i przytulam Cię mocno :*
OdpowiedzUsuńNiestety ta wyprowadzka to nie jest taka prosta sprawa, bo z jednej strony powinnam się wyprowadzić już dawno, ale z drugiej jedyną opcją w sprawie wyprowadzki jest powrót do domu, nie mogę zmienić mieszkania, bo nie mam pracy i nigdzie nie znajdę nic za taką cenę, jaką mam tu. A powrót do domu to też nie jest to, co mi odpowiada... I trochę go od siebie odsunęłam, patrzę na to wszystko nieco inaczej, mimo swoich uczuć, ale wiem, że to nie to samo co rozłąka, niewidzenie się, niespotykanie. Dziękuję za wsparcie, kochana :*
UsuńKochana to szukaj pracy ile sił masz w sobie a wtedy coś ruszy do przodu :)
Usuńjakoś nie byłam pewna czy chcę zostać w Krakowie, ale próbuję... w tym tygodniu będę miała dwie rozmowy o pracę :)
UsuńSama nie wiem, co powiedzieć bo...znalazłaś się w naprawdę paskudnej sytuacji. Trochę jak bohaterka antycznego teatru, gdzie nie ruszyć, serce krwawi, prawda? Bo z boku coś może nawet wygląda prosto, ale gdy w grę wchodzą uczucia...nigdy takie nie jest. Nikt nie może zdecydować za ciebie, podjąć pewnych kroków. Ale trzymam kciuki żeby...było dobrze. To taka moja mantra, bo zawsze, ostatecznie, jest dobrze. I nic nie dzieje się po nic. Może właśnie to wszystko, te emocje, szarpanie jest po to, by cię przygotować na coś innego, pomóc zrozumieć pewne rzeczy?
OdpowiedzUsuńDokładnie, czegokolwiek bym nie zrobiła... żadna droga nie będzie w pełni najlepsza, zwłaszcza teraz, kiedy wydaje się, że jest lepiej. Ale co z tego, jeśli mam zamknięte serce i nie wiem w którą stronę pójść? Jednak mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień, który sprawi, że będę mieć pewny grunt pod stopami, a gdy tak się stanie, to już będzie łatwiej...
UsuńJest lepiej, ale człowiek się boi, że się tylko wydaje? Bo właśnie człowiek się boi na nowo poślizgnąć, otworzyć serce...bo mimo że zranienie to część życia, to gdy jest świeże, boimy się tak, że zamykamy się...nawet gdyby miało być dobrze. Ale oby jednak...twoje serce odżyło, oby wszystko się ułożyło. Było dobrze. W ten albo inny sposób. Ja w to wierzę, że to możliwe:)
UsuńDokładnie, że to tylko złudzenie albo kolejna obietnica, która prędzej czy później znów zostanie złamana. Z jednej strony boję się znów zaufać, boję się ewentualnego cierpienia, choć teraz też cierpię w pewnym sensie, a z drugiej chciałabym zaryzykować, chciałabym uwierzyć, że jednak warto ponownie otworzyć serce i że to przyniesie dużo dobrego. Wciąż się waham i czekam na to, co będzie dalej. Dziękuję Ci za wiarę :)
UsuńAniu, ja wciąż wierzę gdzieś tam w środku, że to wszystko ma jakiś cel. Bo prędzej, czy później to zakończyć się musi, a ja wierzę, że zakończy się dobrze. Dobrze dla Ciebie. Nawet, jeśli na początku nie będziesz pewna, czy to jest dobre. Bo teraz ta obojętność jest jak mgła, w którą się zanurzasz, w której się gubisz. Nie widzisz jej końca, nie widzisz nikogo. Ale jednego, czego zawsze możesz być pewna, to to, że ja jestem. Nawet, jeśli zdaje Ci się, że i mnie czasem nie widać :*
OdpowiedzUsuńWiem, Asiu, kiedyś musi być dobrze, może nawet jest teraz, ale sama wiesz, jakie to wszystko chwiejne i niezrozumiałe. A ta mgła... idealne porównanie, ale powiem Ci, że w tej mgle coś widzę, widzę kogoś, kto wyciąga do mnie rękę i mówi "spróbuj mi zaufać, jeszcze raz", a ja jak to ja... na razie muszę przeczekać, może ta mgła sama opadnie? Ja wiem, że jesteś zawsze, nawet jeśli czasem Cię nie widać, mam Twoją obecność w sercu i myślach. Dziękuję :*
UsuńGenialny post ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga ;)
http://udecidedgirl.blogspot.com/
Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej i lepiej..
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, że kiedyś tak będzie... :)
UsuńKiedyś? Jak najszybciej Ci tego życzę! :* to Ty jesteś na awatarze?
UsuńPS wysłałam zaproszenie na bloga.
Dziękuję, oby było jak najszybciej :* tak, to ja :)
UsuńDobrze, dziękuję :)
Jak dziś wygląda sytuacja Kochanie? :*
OdpowiedzUsuńJeszcze bardziej pokomplikowana :) On bardzo się stara, mówi o wspólnej przyszłości i nie dopuszcza myśli, że mogłabym nie dać kolejnej szansy. Przepraszał nie raz, o miłości też trochę słyszę, ale ja jakoś boję się... nie dopuszczam do siebie tego tak blisko jak kiedyś, strach mnie paraliżuje.
UsuńCzy za słowami idą czyny?
Usuńzależy jak na to patrzeć, bo "czyny" to dość ogólne słowo...
UsuńCiężka sytuacja, ale i tak jesteś silna, że jakoś z tym sobie dajesz radę, ja to bym chyba zwariowała..
OdpowiedzUsuńuwierz, ja na początku też wariowałam, potem idzie się przyzwyczaić, ale to i tak nie jest normalne... chociaż ciągle coś się dzieje i zmienia, a to wprawia mnie w konsternację taką, że głowa mała... więc chciałabym być jeszcze bardziej silna :)
UsuńMoim zdaniem i tak jesteś bardzo silna, podziwiam!
Usuńdziękuję, miło, że tak uważasz, bo ja czasem mam wrażenie, że w ogóle nie jestem silna :p
UsuńJa przy Tobie to.. A, lepiej nie mówić! :-P
Usuńprzesadzasz! Ty masz w sobie taką siłę, o której nie masz pojęcia, mówię Ci :P
UsuńSkąd Ty to możesz wiedzieć.. :P
Usuńmam intuicję, a ona rzadko mnie myli, o :D
Usuńjaka pewna siebie ;P
Usuńczasem trzeba :D
Usuńoj tu masz rację;) ale czasami ja nie umiem..
Usuńja też nie umiem, trzeba to "wyćwiczyć" po prostu :)
Usuństaram się jak mogę:P
Usuńi nie przestawaj :))
UsuńDobra! ;)
UsuńA co tam u Ciebie słychać? Jak praca?
Pracy szukam, może nie tak nieustannie jak kiedyś, ale szukam, zobaczymy :) a poza tym planuję wyjazd :)
UsuńJaki wyjazd? :>
UsuńWydaje mi się, że powinnaś wyjechać na trochę, aby spojrzeć na wszystko w boku. Nabrać świeżości, odpocząć od myśli. Ja bym tak zrobiła na Twoim miejscu. Trzymaj się Anja :*
OdpowiedzUsuńczęsto wyjeżdżam z miasta, ale wcale mi to nie pomaga... w każdym razie trochę się pozmieniało, niby na lepsze, ale wciąż tkwię w takiej niepewności :)
UsuńTy potrzebujesz wakacji a nie krótkiego weekendu poza miastem :) może już czas na nowe horyzonty?
Usuńo wakacjach to mogę zapomnieć... nie stać mnie nawet na najmniej kosztowne, bo niestety darmowe nie istnieją :p nowe horyzonty? co masz na myśli?
UsuńJak to nie? Nie czytałaś o couchsurfing (czy jakoś tak?) :P
Usuńnowe doznania, nowi ludzie, nowa fryzura. Jednym słowem - zmiana :)
czytałam... ale to chyba nie dla mnie, bo trzeba mieć ograniczone zaufanie do nieznajomych, a ja w ogóle nie mam zaufania ^^ ale wakacje to mi wykrakałaś, bo niedługo szykuje mi się wyjazd :) i wtedy będzie to coś nowego :)
UsuńAż klasnęłam w łapki :D to trzymam kciuki, aby wyjazd był udany :)
Usuńa dziękuję bardzo :)
UsuńPo powrocie oczekuję na relację :)
Usuńwiesz, myślę, że człowiek docenia coś najbardziej w momencie, w którym to traci. Jesteś silna i wierzę, że sobie poradzisz ;)
OdpowiedzUsuń3mam mocno za ciebie kciuki i życzę z całego serca szczęścia na które z pewnością zasługujesz !
też jestem tego zdania, po prostu przeraża mnie myśl, że gdy się już odzyska to, co się traci, to potem się tego nie docenia i jest powtórka z rozrywki... ale dziękuję za słowa wsparcia! :)
UsuńCo tam słychać?! Coś nowego? Boże, jak zwykle mnie tyle ominęło :x
OdpowiedzUsuń