"Przychodzę, by Cię spotkać, powiedzieć, że jest mi przykro
Nie wiesz, jak urocza jesteś
Musiałem Cię znaleźć, powiedzieć Ci, że Cię potrzebuję
I powiedzieć, że dla mnie jesteś wyjątkowa
Nie wiesz, jak urocza jesteś
Musiałem Cię znaleźć, powiedzieć Ci, że Cię potrzebuję
I powiedzieć, że dla mnie jesteś wyjątkowa
(...)
Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe
To taka szkoda dla nas, że się rozdzielamy
Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe
Nikt nigdy nie powiedział, że to może być tak trudne
Och, zabierz mnie do początku"
To taka szkoda dla nas, że się rozdzielamy
Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe
Nikt nigdy nie powiedział, że to może być tak trudne
Och, zabierz mnie do początku"
Nie spodziewałam się tego, co powiedziałeś. Chociaż może gdzieś w głębi serca, tego zranionego, krwawiącego tak mocno, miałam cichą nadzieję, że jednak... ale musiałam przestać się łudzić. Musiałam spojrzeć na to inaczej, mimo miłości, którą w sobie noszę, ból i rozczarowanie sprowadziło mnie na inną drogę. Tym bardziej Twoje słowa uderzyły we mnie jak piorun. Że chcesz to naprawić, że Ci zależy, że kochasz mnie "na swój sposób", że wiesz, że to nie to, co powinno być, ale chcesz, żebym dała Ci szansę. I wszystko inne, co zostanie między nami, i wzruszenia, które osiadły w mojej duszy bardzo głęboko, a niczego bardziej nie doceniam, jak tych wzruszeń właśnie. To one definiują intencje, jakie ze sobą nosimy, definiują szczerość, definiują prawdziwość słów i to coś, co pojawia się w źrenicach nieczęsto. Te drobne rzeczy, które w sobie nosimy, emocje, które wyrażamy, łzy, które są naszą siłą, a nie słabością, uśmiech, który jest nadzieją na lepsze jutro... to tak naprawdę ma największą wartość, wiesz? O tę wartość trzeba dbać, nie można pozwolić jej opaść na dno codzienności, która czasem daje nam w kość i przez którą zapominamy o tym, o czym powinniśmy pamiętać.
Chciałeś dać mi czas na zastanowienie się, a ja wcale tego czasu nie potrzebowałam. Wiedziałam od samego początku, jaka będzie moja decyzja, ale moje zranione serce nie pozwoliło powiedzieć tego od razu. Bo to mimo wszystko, nie jest łatwe, jest cholernie trudne. I będzie do momentu, w którym nie powiesz mi z ponad stuprocentową pewnością, że też mnie kochasz lub do momentu, kiedy okaże się, że to jednak nie ma sensu. Wiem, że nie lubisz, gdy tak mówię. "Nie chcę nawet tego słuchać, nie dopuszczam do siebie tej myśli." Ale ja muszę to powiedzieć, bo strasznie się boję. Nie boję się, że znowu złamiesz mi serce, jestem w stanie to znieść, w końcu sama zdecydowałam podjąć ryzyko, o które prosiłeś. Boję się kłamstwa, boję się, że oszukujesz sam siebie. Wiem, że przemyślałeś to, co się stało, że jesteś pewien, że chcesz być ze mną, mimo wszystko. Ale ja i tak się boję i ten lęk będzie ze mną cały czas. Nie pozwolę mu zawładnąć moją miłością do Ciebie. Wiem, że będą takie dni, kiedy poczuję pustkę, kiedy strach przyciśnie mnie do muru tak mocno, że nie będę w stanie złapać tchu. Nie będę miała wątpliwości, nie poddam się, ale czasami opadamy z sił, mimo tego, co mamy, co tworzymy, mimo tego, o co walczymy. A walczymy przecież o Twoją miłość do mnie. Chciałabym, żebyś wtedy był przy mnie. Chciałabym być ja. Obiecaliśmy sobie coś nawzajem. Te obietnice są ważne, to jedne z tych obietnic, które trzeba realizować, nad którymi trzeba pracować. Tych bez pokrycia nie udźwignęłabym na swoich ramionach, przecież wiesz. Dlatego druga szansa, którą Ci podarowałam, nie była łatwa, choć tak oczywista. Ciężko jest odbudować stracone zaufanie, ciężko jest być razem ze świadomością, że tylko ja... ciężko jest o to walczyć, ciężko jest, gdy moja miłość, tak piękna, z zarazem bolesna, jest daleko za Tobą. Wiem, że teraz ją widzisz, ale chcę żebyś widział ją wyraźniej, chcę, żeby odbijała się w Twoich oczach, gdy na Ciebie patrzę. Każdy zasługuje na jeszcze jedną szansę, na możliwość naprawienia krzywd i ciosów zadanych tak mocno. Ty zasługujesz na nią bez cienia wątpliwości.
Chciałeś dać mi czas na zastanowienie się, a ja wcale tego czasu nie potrzebowałam. Wiedziałam od samego początku, jaka będzie moja decyzja, ale moje zranione serce nie pozwoliło powiedzieć tego od razu. Bo to mimo wszystko, nie jest łatwe, jest cholernie trudne. I będzie do momentu, w którym nie powiesz mi z ponad stuprocentową pewnością, że też mnie kochasz lub do momentu, kiedy okaże się, że to jednak nie ma sensu. Wiem, że nie lubisz, gdy tak mówię. "Nie chcę nawet tego słuchać, nie dopuszczam do siebie tej myśli." Ale ja muszę to powiedzieć, bo strasznie się boję. Nie boję się, że znowu złamiesz mi serce, jestem w stanie to znieść, w końcu sama zdecydowałam podjąć ryzyko, o które prosiłeś. Boję się kłamstwa, boję się, że oszukujesz sam siebie. Wiem, że przemyślałeś to, co się stało, że jesteś pewien, że chcesz być ze mną, mimo wszystko. Ale ja i tak się boję i ten lęk będzie ze mną cały czas. Nie pozwolę mu zawładnąć moją miłością do Ciebie. Wiem, że będą takie dni, kiedy poczuję pustkę, kiedy strach przyciśnie mnie do muru tak mocno, że nie będę w stanie złapać tchu. Nie będę miała wątpliwości, nie poddam się, ale czasami opadamy z sił, mimo tego, co mamy, co tworzymy, mimo tego, o co walczymy. A walczymy przecież o Twoją miłość do mnie. Chciałabym, żebyś wtedy był przy mnie. Chciałabym być ja. Obiecaliśmy sobie coś nawzajem. Te obietnice są ważne, to jedne z tych obietnic, które trzeba realizować, nad którymi trzeba pracować. Tych bez pokrycia nie udźwignęłabym na swoich ramionach, przecież wiesz. Dlatego druga szansa, którą Ci podarowałam, nie była łatwa, choć tak oczywista. Ciężko jest odbudować stracone zaufanie, ciężko jest być razem ze świadomością, że tylko ja... ciężko jest o to walczyć, ciężko jest, gdy moja miłość, tak piękna, z zarazem bolesna, jest daleko za Tobą. Wiem, że teraz ją widzisz, ale chcę żebyś widział ją wyraźniej, chcę, żeby odbijała się w Twoich oczach, gdy na Ciebie patrzę. Każdy zasługuje na jeszcze jedną szansę, na możliwość naprawienia krzywd i ciosów zadanych tak mocno. Ty zasługujesz na nią bez cienia wątpliwości.
Dzisiejszy ranek nie wywołał u mnie paniki, nie wywołał łez, nie wywołał nic. Nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa, bo to nie jest możliwe, kiedy wiem, co czujesz. Nie mogę karmić się złudzeniami, muszę spojrzeć na to z innej perspektywy. To nie umniejsza mojej miłości, ale muszę być przygotowana na wszystko. Czy to oszczędzi mi cierpienia - nie wiem. Wiem tylko, że to ryzyko zada mi mniej bólu niż gdybym wcale go nie podjęła. Gdybym wczoraj kazała Ci odjechać, a Ty zniknąłbyś z mojego życia. Boże, jak te słowa ranią... "powiedz nie, a zniknę z Twojego życia raz na zawsze." A ja nie chcę, żebyś znikał, i to jeszcze na zawsze.
Mama, moja Irina najdroższa, słuchając o tym, że chcemy dalej walczyć, powiedziała: "Wiesz... ja też za Tobą płakałam, martwiłam się, bo nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzisz, wiem, że Cię boli. Naprawdę płakałam." A mnie po tych słowach zatkało. Płakała? O moje złamane serce? Mama? Osoba, która tak rzadko okazuje uczucia i tak rzadko o nich mówi, zupełnie jak ja. "I cieszę się, że się dogadaliście, może jeszcze się ułoży, miejmy nadzieję, że tak."
Chciałabym, żebyś kochał mnie tak, jak ja kocham Ciebie. Chciałabym pomóc Ci dostrzec piękno i dobro tego uczucia, żebyś widział to, co ja. Chciałabym, żebyś uwierzył w to tak, jak ja. Żebyś uwierzył w moją wiarę, że można wszystko jakoś poukładać, żebyś sam zaczął wierzyć. Chciałabym, żebyś poczuł to, co ja. Nie mogę Cię tego nauczyć, zresztą co ja wiem o miłości - nic, ale mogę to pokazać. Zrobię wszystko co w mojej mocy, jeśli Ty tego chcesz. Jeśli chcesz walczyć, jeśli masz na tyle siły, by temu podołać. Jeśli nie masz żadnych wątpliwości. Potrzebujemy rozmów, potrzebujemy szczerości nieodkładającej się w czasie, potrzebujemy siebie nawzajem, jakkolwiek by nie było. Potrzebujemy tego, czego zabrakło wcześniej. Jest inaczej. Trudniej, ale to nie znaczy, że gorzej. I może tamta środa też była nam potrzebna, ten silny wstrząs, który poruszył Twoją duszę. Może tak miało być, by coś zrozumieć, coś zmienić, do czegoś dotrzeć. Wiem, że będzie bolało, kiedy powiem, że kocham i nie usłyszę odpowiedzi. Wiem, że nie każdy by to zniósł, ale ja spróbuję. Nie mogę się poddać, nie teraz.
Możecie powiedzieć, że jestem głupia i naiwna, możecie powiedzieć, że skazuję siebie na jeszcze większe cierpienie, możecie powiedzieć, że będę tego żałować, możecie powiedzieć wszystko, co chcecie. I może rzeczywiście jestem głupia i naiwna, ale kto nie zwariował z miłości, niech pierwszy mi to powie. Ja mam powód, by wierzyć, że to wszystko ma szansę trwać. Tym powodem jest moja miłość, którą w sobie noszę, którą chcę Mu przekazać. I wiem, że mimo wszystko, na nią zasługuje. Po prostu w to wierzę, a Wy?