W maju zabrałeś mnie w góry. Gdyby to był ktokolwiek inny, nigdy w życiu bym się nie zgodziła. Mówili: "Z nieznajomym? Praktycznie obcą osobą, której jeszcze nie można ufać? Zwariowałaś?" Tak, zwariowałam, kompletnie oszalałam na Twoim punkcie. Wiedziałam, że nie będzie to zwyczajny wyjazd, wiedziałam, że moje życie zacznie nowy bieg, zmieni się o 180 stopni. Pamiętasz to? Oglądaliśmy jakąś kiepską komedię romantyczną, a Ciebie trafiał szlag. Zatrzymałeś film i powiedziałeś z wielkim trudem: "zakochałem się w Tobie, odkąd Cię tylko zobaczyłem", pamiętasz? A mnie, mimo, że się tego spodziewałam i miałam nadzieję, że tak właśnie będzie, zatkało. Odebrało mi mowę. No bo gdzie... zakochałeś się? Ty? We mnie? Niemożliwe. A jednak. Wtedy wszystko zaczęło się na dobre, nie wierzyłam, że można kogoś tak kochać, nie wierzyłam, że możliwe jest takie szczęście, taka miłość. Pierwszy raz uwierzyłam, że coś takiego istnieje. Pierwszy raz kogoś naprawdę pokochałam. Pokochałam Ciebie. A o miłości do Ciebie marzyłam zawsze. Zawsze wszystko i wszystkich porównywałam do Ciebie. Chyba już wtedy nie traktowałam Cię jako przyjaciela. Wtedy, gdy nasza relacja była taka nierealna. Już wtedy wiedziałam, że jesteś kimś wyjątkowym i wiedziałam, że dobrze mieć kogoś tak wyjątkowego w swoim życiu. Bogu dziękowałam, że Cię mam. Że jesteś moją miłością, tą pierwszą, prawdziwą. Myślałam, że na całe życie, bo przecież w taką miłość wierzę.
Kiedy zaczęło się psuć, ponad miesiąc temu, kiedy nie usłyszałam, że mnie kochasz, że tęsknisz, kiedy nasze rozmowy były coraz rzadsze, kiedy nie czułam wsparcia, gdy go potrzebowałam, kiedy nie interesowałeś się tym, co się ze mną dzieje... czułam, że coś jest nie tak. Do tej pory byłam pewna, że rozmowa wystarczy, by to naprawić. Przecież się kochamy, damy radę, znajdziemy sposób, by było jak dawniej. Nie przypuszczałam jednak, że ta miłość jest jednostronna. Nie przypuszczałam, że mnie nie kochasz, że nigdy mnie nie kochałeś. To ostatnia myśl, którą mogłabym do siebie dopuścić. I ta myśl teraz tak strasznie boli. Mam złamane serce i z tym sercem muszę żyć. A przecież mieliśmy plany, marzenia... chciałeś, żebyśmy razem zamieszkali, chciałeś wziąć ślub, kiedyś tam w przyszłości, ale chciałeś. Mówiłeś o tym. Nie rozumiem tylko po co, skoro od początku wiedziałeś, że nie czujesz do mnie tego, co ja do Ciebie? Dlaczego kłamałeś? Chyba wolałabym zdradę niż kłamstwo. Wtedy mogłabym Cię znienawidzić, a tak... nie potrafię. Nie potrafię Cię zwyzywać, nie potrafię mieć żalu, złości, nie potrafię mieć tych negatywnych emocji względem Ciebie. Bo przecież Cię kocham.
Myślałam, że będziesz moim księciem z bajki. Moją miłością po wieki wieków. I będziesz, tylko teraz bez wzajemności, znowu w myślach, znowu w marzeniach. To cholernie paskudne uczucie, wracać do początku. "Takie słoneczko jak ty, zasługuje co najmniej na księcia z bajki", pamiętasz? Napisałeś mi to pięć lat temu, kiedy byłam w tym toksycznym związku. Najgorzej, że ja wciąż mam w zeszycie wszystko, co wtedy napisałeś. Najgorzej, bo teraz boli bardziej. Zawsze chciałam, byś Ty był tym księciem. Głupia jestem, że wierzę w tę jedną prawdziwą miłość na całe życie. Głupia, bo teraz tę miłość straciłam na zawsze. Chciałam walczyć, naprawdę. Nigdy nie zwątpiłam, nigdy nie pomyślałam, że to może być koniec, uważałam, że miłość wszystko przetrwa. Ale co to za miłość, kiedy na pytanie czy mnie jeszcze kochasz?, odpowiadasz no właśnie... chyba powinniśmy zostać przyjaciółmi. Rozmowa, podczas której chciałam wszystko naprawić, tak naprawdę wszystko zniszczyła. Ale tego nie dało się uniknąć, prawda? Nie wiedziałeś jak to zrobić, a ja tym pytaniem przyspieszyłam to, co i tak by się wydarzyło.
"Może teraz popełniam największy błąd w życiu (...)" Proszę, nie chcę tego słuchać. Nie chcę słuchać kolejnych kłamstw, kłamstw, którymi karmiłeś moje serce od samego początku. Boże, to straszne. Gdybyś mnie kochał choć przez chwilę, choć przez jeden dzień... a tu nawet to pierwsze "zakochałem się w Tobie" było kłamstwem, jak się okazuje. Idealnie zagrałeś swoją rolę. Mógłbyś dostać oscara, serio, masz talent. I nie wiem, czy mogę Ci to wybaczyć. "Kiedyś na pewno", powiedziałam. Kiedyś. Pieprzone kiedyś. Jak obietnice bez pokrycia, jak ciosy zadawane prosto w serce bez żadnego poczucia winy. Teraz, gdy krwawi, jest Ci przykro? Za późno, zdecydowanie za późno. I nadal nie potrafię Cię znienawidzić. Nie chcę. Coraz bardziej zdaję sobie sprawę z własnej głupoty. Ale... ja po prostu wiem, jaki jesteś. Jesteś wspaniałym człowiekiem, masz mnóstwo zalet, za wiele rzeczy można Cię podziwiać. Nosisz w sobie wiele dobrych emocji, wiele dobrych myśli, bo Ty sam jesteś dobrem w całej swojej okazałości. Dlatego straciłam dla Ciebie głowę. Dlatego zawsze moja dusza będzie przy Tobie, jakaś jej część, choćby niewielka, ale będzie. Tak było zawsze, tak jest i tak będzie, to nigdy się nie zmieni.
- Wiem, że mnie nie kochasz, ale chciałabym, żebyś pamiętał, że...
- Lepiej nic nie mów, proszę.
- Ale wiesz?
- Wiem.
Mimo, że wiesz, to ja i tak to muszę z siebie wydusić. Chcę, żebyś pamiętał, że zawsze będę Cię kochać. Że jesteś moją pierwszą miłością i pozostaniesz nią na wieki. Że nigdy nikogo nie pokocham tak jak Ciebie. Mimo tego, co dziś usłyszałam, mimo bólu, który rozrywa moje serce na kawałki, mimo duszy, która wyje z rozpaczy i bezradności, mimo tego, że jestem tak beznadziejna, że o tym piszę. Mimo wszystko. Mogłabym napisać o wiele więcej, tyle teraz we mnie siedzi, ale po co? Muszę z tym żyć i nie mam prawa mieć nadziei, że cokolwiek się zmieni. Bo się nie zmieni. Zostańmy przyjaciółmi. I tego się trzymajmy. Ty odchodzisz, ale ja zostaję. Zostaje też moja miłość do Ciebie. Zostają łzy, które muszę z siebie wylać, żeby poczuć się choć trochę lepiej. Zostają rany, które tak naprawdę nigdy się nie zagoją. Bo czas nie leczy ran. Ale pewnego dnia się z tym pogodzę, któregoś dnia to zrozumiem, bo przecież nie można mieć człowieka na własność, jak mi to kiedyś Kordian powiedział. Miał cholerną rację, jak zawsze zresztą. Żegnam się z Tobą jako swoją miłością, a przyjaźń? Jeśli dasz mi powód, to w nią uwierzę. Uwierzę w Twoją przyjaźń, tak, jak kiedyś uwierzyłam w miłość.
"I przełknę swoją dumę,
Jesteś jedyną, którą kocham
a teraz mówię "żegnaj"
Powiedz coś, bo się poddaję
Przepraszam, że nie potrafiłem do Ciebie dotrzeć
Wszędzie bym za Tobą poszedł
Och, powiedz coś, bo poddaję się i pozwalam Ci odejść"
Jesteś jedyną, którą kocham
a teraz mówię "żegnaj"
Powiedz coś, bo się poddaję
Przepraszam, że nie potrafiłem do Ciebie dotrzeć
Wszędzie bym za Tobą poszedł
Och, powiedz coś, bo poddaję się i pozwalam Ci odejść"
Więc... Jednak rozstanie? Szkoda, ale nic na siłę no... I głupio mi ale wiedziałam,że tak będzie. Bo nie można nie szanować czyjegoś zdania, braki rozmów itp.. Nic tego nie zrekompensuje i nic nie naprawi tego, że ktoś się Tobą nie interesował... Rozumiem,że teraz boli... Jednak to lepiej. Naprawdę lepiej bo nie tracisz czasu na kogoś kto nie jest dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńWiedziałaś, że tak będzie? Skąd można to wiedzieć, kiedy ja nie miałam o tym pojęcia, kiedy nie przypuszczałam, że ta rozmowa będzie miała taki bieg. Myślałam, że można to naprawić, bo przecież jak się psuje, to się naprawia, a nie wyrzuca do kosza. Nie wiem... nie wiem czy to lepiej, bo ja jestem święcie przekonana, że on jest... był... dla mnie. Że to był ten. O ja głupia i naiwna :)
UsuńWidzę, że sam nawet napisał komentarze... Ale jeśli przeczyta mój to nie wiem :P Ale skąd wiedziałam ? Bo jestem daleko z boku tej historii i mało ją znam ale wystarczy mi brak uszanowania zdania. Brak zainteresowania, gdy byłaś chora. Do tego nie pisanie, jak można nie mieć czasu na jednego głupiego smsa ? Nie oszukujmy się, to zajmuje chwilę i jak komuś się nie chce to nie napisze. A macie tylko do siebie 1,5 h drogi. To jest cholernie mało. Mówiłam Ci, u mnie to 10 h a facet się stara i potrafił jeździć. Związek na odległość potrzebuje czegoś więcej niż smsa raz na jakiś czas... A partner powinien być przyjacielem a nie kolegą... I owszem, naprawia się, ale to trzeba mieć co naprawiać i muszą dwie osoby chcieć, prawda? A nie tylko jedna. To nie była bzdurna kłótnia... Tylko wyjechał do Włoszech o czym Cię POINFORMOWAŁ a nie z Tobą UZGODNIŁ :P I sama pisałaś,że nie opłacało mu się jechać do Ciebie.... No przepraszam, ale kurwa.... To jak to ma się trzymać? Super,że nagle on pisze,że też ma uczucia :P Może jestem okrutna albo chamska i to nie moja sprawa, ale skoro już rozmawiałyśmy o tym to nie powstrzymam się od napisania tego komentarza. Bo mężczyzna powinien być przy kobiecie, wysłuchać, wesprzeć! a nie nie ma czasu na sms, nie opłaca mu się do niej jechać (ale do włoch owszem), jak jest chora to lepiej przeczekać, no bo co on zrobi? Po co przyjechać by być, by zrobiło się jej chociaż odrobinę lepiej ? No nie, nie ma sensu :P No i gdzie te partnerstwo ? Gdzie tu przyjaźń? Gdzie wspieranie siebie nawzajem? I może trzeba mówić czasem mężczyźnie wprost o pewnych rzeczach no ale nie "kochanie, moze byś mnie wsparł bo potrzebuje Cię"...
UsuńNo ale może ja się nie znam, bo wśród wielu uchodzę za debilkę bo mój związek jest idealny, bo nie kłócę się ze swoim facetem, bo nie robię fochów i cichych dni by zrozumiał... Więc możesz mnie nie słuchać :P
Czyta wszystko, komentarze zwłaszcza, z tego poprzedniego posta też :P chyba dobrze zrobiłam, że wczoraj wysłałam mu adres bloga. No tak, Tobie to wystarczy, a mnie nie. Bo dla mnie takie sytuacje są lampką, żeby to zmienić, naprawić, popracować nad tym, a nie, że od razu rozstanie. Nie wałkujmy drugi raz tego samego, bo mnie głowa zaczyna boleć :D Zgadza się, dwie osoby muszą chcieć naprawić, a ja właśnie podczas tej rozmowy chciałam, żeby wiedział co mi nie pasuje i chciałam poprosić, byśmy nad tym popracowali. Ale zaczęłam nie z tej strony co powinnam rozmowę i nie powiedziałam o tym nic. Jednak tak czy siak, on już wie, w końcu przeczytał tamtego posta. Kochana, on ma uczucia, ma dobre serducho, czasem chyba się zapomina, gubi, nie wiem. Ale to każdemu się zdarza. To nie znaczy, że nie ma uczuć :) Nie chcę go bronić, bo wiem, jak mnie to wszystko boli i dręczy i nie chcę, żeby tak było, po prostu chodzi mi o to, że powinno się nad tym pracować, wyjaśniać, rozmawiać. Ja też chyba trochę zjebałam sprawę, bo odkładałam to, dusiłam w sobie, wtedy było jeszcze gorzej... no, ale ja chciałam tak osobiście, nie inaczej. Rozumiesz? Tej, ale ja mu tak nie powiedziałam, że może byś mnie pocieszył czy coś. Nie. Nic nie powiedziałam.
UsuńJa wiem, że masz sporo racji, ale bez spiny :D my generalnie też się nie kłócimy, chyba nigdy się nie pokłóciliśmy tak naprawdę. Mieliśmy raz wymianę zdań, na fb, więc dla mnie to nie była kłótnia, raczej taka sprzeczka. Więc też mi się wydawało, że to idealnie. Ja już nie wiem, co lepsze, czy te ciągłe kłótnie czy podchodzenie do trudnych spraw tak bardziej na spokojnie. Zresztą, co ja plotę, przecież ja nie umiem się kłócić xD
Ale ja się nie spinam :P Nie mówię też, że on nie ma uczuć, wobec Ciebie ich nie miał z tego co widać. I tak, no problem w tym,że dusiłaś w sobie, Twoja też wina ale to Ci już pisałam i wiesz... No spoko,że pokazałaś mu blog. Czasem to ułatwia dużo rzeczy bo pisze się szczerze ale nie trzeba mówić tego wprost. Wiem,że nie poprosiłaś go o to bo nie wolno tak prosić! Koniec kropka :P Nie wolno robić cichych dni, nie wolno nie rozmawiać. Inaczej się nie uda. To miałam na myśli. Bo to nie jest tak,że ja bym poszła na łatwiznę i powiedziała "dobra jak tak to ja zrywam, żegnam" :P Tylko widzisz, to już są poważne sprawy. Bo ignorowanie kogoś kogo się niby kocha... No jak to nazwać ? Nie szanowanie zdania? Wiem, może wydać Ci się,że się czepiam, no ale nie można tak i nigdy nic na tym się nie zbuduje...
UsuńI napisałabym Ci maila co o tym sądzę... :P Ale to nie byłby zły mail ale nie chcę by On to przeczytał :) więc jeśli chcesz poznać moją opinię to n.selinze@gmail.com :P
Selinze, ja myślę, że teraz, kiedy On ma już tego bloga i wszystko wie, wywlekanie takich komentarzy nie ma sensu. Dobra decyzja z tym mailem - jeśli Anja uzna, że potrzebuje Twojej konkretnej rady, to zapewne do Ciebie napisze, ale po prostu, jak mówię, nie widzę już sensu opisywania tego tutaj. Tym bardziej, że tak, jak sama napisałaś - jesteś daleko z boku tej sprawy, masz dużo racji, ale ja jestem nieco bliżej, historię też znam lepiej, i jedno i drugie też znam w realu i po prostu, rzeknę brutalnie: "łatwo Ci powiedzieć". W tej chwili powinno się pewne sprawy przemilczeć, pozwolić im sobie samym dojść do ładu, a nie wykładać ot tak na tacy, co się myśli. Takie moje zdanie - choć mam nadzieję, że sie na mnie nie obrazisz po prostu. Tym bardziej, że On chce to naprawić i jeśli Anja mu pozwoli chociaż spróbować się wytłumaczyć, a ma takie prawo, to - nie wtrącajmy się, po prostu. Ja uważam, że każdy człowiek zasługuje na drugą szansę, On też miał prawo popełniać błędy, chociaż - nie, nie pochwalam tego co robił, ale jeśli zaszłaby taka potrzeba, powiedziałabym mu to wprost. A linczowanie kogoś na podstawie "literek" jest trochę nie halo po prostu. Bo niestety, znasz sytuację, jak reszta blogerów tylko przez literki. Ja wiem, że my dajemy sobie przyzwolenie na komentowanie tylko i wyłącznie na podstawie tego, co napiszemy, ale po prostu wydaje mi się, że zbyt daleko brniesz w wyciąganiu wniosków. Mam nadzieję jednak, że po prostu wiesz, co mam na myśli i że jakoś specjalnie się na mnie nie pogniewasz.
UsuńWiem, że się nie spinasz, po prostu chodziło mi o to, że ten temat ciągniemy już od ostatniego posta i wydaje mi się, że nie ma sensu od nowa nad tym myśleć, bo to nic nie da. Ja Ci znowu napiszę, że wiem, że masz rację, że powinien mnie wspierać, itp., Ty mi napiszesz, że przecież nie tak ma być. Po prostu nie chcę wałkować tego samego po raz drugi :) rozumiesz? :)
UsuńBlog pokazałam, bo zawsze chciał przeczytać coś o sobie. Dużo o nim pisałam w zeszycie, a tutaj niewiele, ale nigdy nic nie zobaczył. A po wczorajszym stwierdziłam, że wszystko mi jedno. I może dobrze się stało, że to przeczytał :)
Ja wiem, że Ty byś nie poszła na łatwiznę, nie to miałam na myśli, źle się wyraziłam po prostu :P Ignorowanie, nie szanowanie zdania, zwał jak zwał... teraz nie ma to znaczenia przecież. On chce się dziś spotkać, zobaczymy co ma mi do powiedzenia, wtedy będę zastanawiać się od nowa, o ile będzie nad czym.
Rozumiem :) w takim razie się odezwę :)
Asik - ja wiem, że każdy ma prawo komentować jak chce, ja nie widzę w tym problemu, po prostu nie lubię się powtarzać i przechodzić przez ten sam temat kolejny raz, zwłaszcza, że post niby też o nim, ale jednak inny. Także no :) Dobra, nic więcej nie napiszę, zwłaszcza, że to nie do mnie, poza tym wiesz, że ja wiem, że rację masz. Zostawiam Wam tę rozmowę, chyba, że się na siebie rzucicie jak hieny na padlinę, to wtedy będę Was uspokajać :D
Uh, w takim razie nic nie piszę bo w sumie nic nie mogę :) Ale nie chciałam dawać dobrych rad dawać, ale no nie ważne. W tej sprawie nie mam nic do powiedzenia jak same zauważyłyście :)
UsuńMożesz napisać, ja Ci nie bronię przecież :) tylko wiesz o co chodzi, napisałam wyżej :)
UsuńCholera...a ja Ciebie jeszcze nakłaniałam do rozmów przez co czuję się trochę winna. Nawet ja - osoba będąca z boku - nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Kochana, pisz kiedy tylko chcesz :*
OdpowiedzUsuńJuż Ci mówiłam, że nie masz powodów, by być winna, bo Twojej winy w tym żadnej :* Rozmowa była potrzebna, przecież bez niej nic nie można zrobić. A że wyszło jak wyszło... ja już nic nie mogę więcej zrobić. Dziękuję po raz setny za wsparcie :*
UsuńI tak troszkę czuję się ;( Aczkolwiek nie ma sprawy, zawsze będę :*
UsuńNiepotrzebnie, naprawdę. I tak jest lepiej :* wiem :*
UsuńW porządku :* !
UsuńKochana :*
UsuńA może tak miało... po prostu być? Rozstanie, choć bolesne... Lepsze jest chyba niż ciągniecie czegoś na siłę. Trzymaj się, kochana :*
OdpowiedzUsuńWiesz, ja nie myślałam, że ten związek jest "na siłę", bo w końcu zdarzają się gorsze dni, problemy, z których można wyjść. Tylko trzeba chcieć, trzeba kochać... nie wiem czy tak miało być, może, przecież zawsze coś dzieje się po coś, może to jakaś próba, wyzwanie... dziękuję :*
UsuńJakby to Kordian powiedział, "tak po prostu musiało być".... I może trzeba to wziąć na klatę.. Przecież jeszcze będzie dobrze :)
UsuńTak, tak by powiedział. Kordian zawsze wiedział co powiedzieć i cholera, zawsze miał rację. Będzie... jasne, będzie :)
UsuńTak jakby na złość, nie? XD Parę razy tak miałam, że sobie myślałam: u licha, czemuż on ma rację, ZNÓW? Małymi kroczkami, po prostu :)
UsuńDokładnie! To było czasem przerażające, że ciągle ma rację, no bo jak? skąd? :D Tak zrobię, powoli, ale się pozbieram, tylko jeszcze nie teraz :)
UsuńTo było w pewnym sensie kochane, że tak wiedziało się, że jak On coś powie, to tak będzie, mimo wszystko i wszystkich :) Ależ nie musisz się przecież z tym spieszyć, przyjdzie wszystko, w odpowiednim czasie :) Jest czas na smutek i na radość też będzie :)
UsuńTak, masz rację, to było kochane, bo On zawsze mówił dobrze, to nigdy nie było nic złego, mimo wszystko :)
UsuńWiem :) ale jest trochę lepiej, zbieram się, minęło niewiele czasu, ale sporo się wydarzyło :)
Jakimś cudem ;)
Usuńpotrzeba czasu :))
Może On sam w sobie był cudem :)
Usuńdokładnie :)
Nie znałam tej historii, bo skąd bym miała...Piękny początek, trochę jak z książki. Pełno pięknych wspólnych przeżyć, wspomnień....i pewnie gdy ból się ukoi, to właśnie one zostaną.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja może od wielu lat jestem w szczęśliwym związku jak to się ładnie mówi ale...nieraz wcześniej rozstawałam się. I właśnie po czasie często zostawały dobre wspomnienia, choć u mnie totalnie gówniarskie. Ale jednak. Każdy człowiek w naszym życiu zjawia się po coś, każdy nas czegoś uczy. Nawet, jeśli łamie nam przez jakiś czas serce ( bo każde złamanie serca przecież się zrasta), nawet, jeśli uczy nas przez ból. Dał nam i dobre i złe rzeczy i tak chyba na to trzeba spojrzeć. A po czasie....a po czasie być może dziękować za to, co nam się przytrafiło, a nie rozpaczać przez to, co nas bolało, jak to się skończyło.
I każda miłość, nawet gdy jakoś się kończy i tak zostaje w nas na zawsze. I to wcale nie jest złe. I mam nadzieję, że za jakiś czas....to Ty tak poczujesz, naprawdę to poczujesz.
I wiesz....nie wypowiem się tutaj co do Was, ale ogólnie. Na temat tego, że niekoniecznie miłość jest kłamstwem, skoro się skończyła. Bo miłość też może po prostu się wypalić, umrzeć. Ale to nie znaczy, że nigdy jej nie było.
Trzymaj się tam jakoś.
Wiesz, ja nawet nie opowiadałam tej historii, nigdy, niewiele o nim pisałam, choć tyle razy chciałam. Teraz czuję, że te opowieści będą mi potrzebne, jak pewnego rodzaju pociecha, rozumiesz? Wspomnienia są piękne, jest ich mnóstwo, bez względu na to czy są gówniarskie czy nie. Wspomnienia to wspomnienia :) I masz rację, nie bez powodu ktoś pojawia się w naszym życiu, szkoda tylko, gdy odchodzi, a my nie możemy nic zrobić, bo zrobiliśmy wszystko co się dało i reszta nie należała do nas. Czas pozwala spojrzeć na to z innej strony... ale wiesz... ja jestem wdzięczna za to, że mnie to spotkało, bo to coś niewyobrażalnie cudownego, ale nie potrafię nie cierpieć, że to mija. Wiem, że to świeże i boli. Ale czasem boję się, że zawsze będzie boleć tak samo mocno.
UsuńMam nadzieję, że to poczuję... mam nadzieję. Chodzi mi o to, że ta miłość nie istniała, więc jak mogła się skończyć? Istniała we mnie, wierzyłam, że istnieje też w nim. A może on się pogubił, tak po prostu, bo przecież każdy może się pogubić, prawda? Może ja źle to oceniam teraz, może też się pogubiłam w tym wszystkim.
Staram się, dziękuję :)
Skoro mi po przeczytaniu tego teksu jest smutno to jak Ty musisz się czuć? Rozstania są bolesne i nie ma na to żadnego lekarstwa. Trzeba to wypłakać, zajeść czekoladą, wytańczyć, wykrzyczeć...
OdpowiedzUsuńDziewczyno, to nie był Twój książę. On jeszcze do Ciebie przyjedzie.
Wypłakałam to jak mogłam, wyryczałam w poduszkę i wiesz? Ulżyło mi trochę, nie wiem na jak długo, ale ulżyło. Ja wierzę, że to był jednak on, nie umiem tego wytłumaczyć, czuję to w środku już od dawna.
UsuńMaleńka nawet nie wiem, co napisać...
OdpowiedzUsuńBo przecież to nie tak miało być... Przecież On... Jak można tak kłamać?
No jak?...
Właśnie, nie tak miało być, ale się stało. Nie wiem jak, ale wiesz, teraz jak tak myślę... czy to do końca było kłamstwo? Może on też się pogubił, mam totalny mętlik w głowie.
UsuńNie ufam facetom. Nie wierzę im. Nie umiem.
UsuńJa tego się wciąż uczę, bo też nie ufałam, nie wierzyłam. Ale ciężko jest, to naprawdę trudne otworzyć przed kimś serce, kiedy tyle razy zostało zranione.
UsuńJa już nie umiem tego robić...
UsuńTeż myślałam, że nie umiem. Ale to może być możliwe, wiesz?
UsuńWiesz, czułam, że taki może być obrót spraw. Ale sama przeżyłam coś takiego jak w Twojej historii.. Musisz to wszystko "przetrawić" a czas powoli zrobi swoje. Teraz mam J. którego bardzo kocham i cieszę się, że tamta miłość się skończyła.
OdpowiedzUsuńJa cieszę się, że skończył się mój pierwszy związek, pamiętasz, opowiadałam Ci kiedyś, wtedy nie czułam się tak jak teraz. Płakałam, trawiłam to, ale zrozumiałam, że dobrze się stało. W tym przypadku jestem pewna, że źle się stało, że to koniec. Czuję jakby uciekła mi ta właściwa miłość, ta, za którą będę tęsknić, a nie cieszyć się, że jej nie ma.
UsuńWiesz, czułam się tak samo jak Ty teraz, kilka miesięcy temu. Nagle coś prysło jak bańka mydlana, w zasadzie z dnia na dzień odszedł, pozostawiając mnie w domysłach i jeszcze większych zawirowaniach. To była potem chora sytuacja. Ale łatwiej by mi było, gdyby mi wszystko wyjaśnił, też miałam jakieś ale, że po co to wszystko było, że mnie kocha i to jego staranie. Wiem, że nic nie jest wiecznie, ale my nawet się nie kłóciliśmy się, świetnie się rozumieliśmy i się dogadywaliśmy. Potem przestałam myśleć co poszło nie tak.
UsuńWiem, pamiętam, jak opowiadałaś. I masz rację, lepiej by było, gdyby wyjaśnił, on powinien to zrobić, ta niewiedza jest naprawdę dobijająca, więc zakładam, że czułaś się z tym jeszcze gorzej niż ja, bo ja miałam wyjaśnione... ale dałaś radę, przetrwałaś, to jest najważniejsze.
UsuńByło cholernie ciężko. Z jednej strony się cieszyłam, że szybko wyszło jaki jest, niż jakbym miała trwać z nim kilka lat i myśleć, że to naprawdę wielka miłość, a byłoby zupełnie inaczej. Trudno, było minęło. Stało się.
UsuńNo jasne, lepiej żeby takie rzeczy wychodziły wcześniej niż gdyby miało być za późno. Choć podobno nigdy nie jest za późno. Na szczęście teraz jesteś szczęśliwa, kochasz i jesteś kochana, to najważniejsze :)
UsuńNo oby, bo teraz dopadł nas jakiś kryzys, i nie wiem jeszcze czy się jeszcze zdołamy dogadać.
UsuńKryzysy się zdarzają, czasem nawet są potrzebne, żeby zrozumieć, co tak naprawdę jest ważne. Najważniejsze, żebyście próbowali się porozumieć :*
UsuńMam nadzieję, że jakoś uda się i u Was. Jak po spotkaniu? Wyjaśniliście sobie wszystko?
UsuńMam nadzieje, że będzie ok u nas.
Będę trzymać kciuki, żebyście wyszli z tego kryzysu :* a my... wyjaśniliśmy, jest lepiej, ale więcej o tym napiszę w notce.
UsuńDobrze :* Będę czekać z niecierpliwością na nową notkę ;) To się cieszę, a u nas też jest lepiej.
UsuńPostaram się jeszcze dziś sklecić :) lepiej? cieszy mnie to bardzo! :*
Usuńpłacz, krzycz, milcz - wszystko. oczyść się. pierwsza miłość zawsze jakoś bardziej inaczej boli, ale wiedz, że ktoś tam jest i czeka na Ciebie. zapewne to głupie jak się czyta, ale to prawda. poznasz i zasmakujesz nowej miłości.
OdpowiedzUsuńnie wierzę w inne miłości, nie potrafię, naprawdę.
Usuńczasami to wszystko jest takie niezrozumiałe...mam nadzieję,że sobie wszystko wyjaśniliście i choć trochę będziesz spokojniejsza...
OdpowiedzUsuńnajgorsze to zerwać nie podając powodu...
ściskam mocno!
wyjaśniliśmy sobie to, że się rozstaliśmy, a powód był... to niekochanie...
Usuńdzięki :*
Co ja najlepszego zrobiłem, Boże. Te wszystkie posty o braku wsparcia, komentarze, i te ostatnie wpisy. Gdzie ja byłem, o czym myślałem. Jeśli jeszcze tylko mogę, to muszę i chcę wszystko naprawić. Złamane serce Ani przez wyrządzone krzywdy szybko się nie zabliźni, ale zrobię wszystko co w mojej mocy. Może to co pisze brzmi banalnie, ale facet to nie tylko prymitywna istota - którą czuje się obecnie w całej swojej okazałości za swoje czyny - swoje uczucia ma.
OdpowiedzUsuńPodpisano,
Strzelec
Wiem, że masz uczucia, wrażliwszego faceta od Ciebie chyba nie znam :) Nigdy nie chciałam przedstawiać Cię w złym świetle, bo nie myślę o Tobie źle, zresztą wiesz jak jest. Rób co chcesz, rób, tylko pamiętaj - nie obiecuj. Nie obiecuj, jeśli nie jesteś pewien, że kiedykolwiek te obietnice spełnisz.
UsuńSkarbie, z pewnością chciałabyś usłyszeć, że się pogodzicie i będziecie razem. I kto wie, może tak właśnie będzie.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno, bo jestem w stanie domyślić się jak się czujesz. Nie raz w życiu rozstawałam się z chłopakiem i nawet teraz, mając tego wyśnionego nie zapominam kto był moją pierwszą prawdziwą miłością...
To, co przeżyłaś z nim jest tylko Twoje. Wszystkie piękne, romantyczne chwile i to wszystko czego związek Cię nauczył. Jesteś dojrzalsza, mądrzejsza i jestem pewna, że ta cała wiedza, te wszystkie doświadczenia przydadzą Ci się, w Waszej kontynuacji, bądź w nowym związku.
A czy on kłamał z tym kochaniem? Nie sądzę. Myślę, że tak uważał, ale po prostu czas albo zweryfikował jego uczucia, może nie jest gotowy na związek, a może czuje, że nie daje rady z Waszą odległością.
Cokolwiek się wydarzy, wszystko będzie dobrze, to Ci mogę obiecać :*
Może, nie wiem, ja nie chcę na cokolwiek liczyć, nie chcę się łudzić, to i tak wystarczająco boli. Ale dziś się widzimy, mamy pogadać, ale kompletnie nie wiem o czym...
UsuńDziękuję Ci, Kochana :* Strata zawsze boli, zwłaszcza gdy naprawdę się kogoś kocha i zawsze się pamięta te wcześniejsze związki, tę pierwszą miłość, wszystko się pamięta.
Masz rację... to jest tylko moje, nasze... to zawsze będzie w moim sercu, duszy, myślach. To był wspaniały czas, nie żałuję ani jednej sekundy, naprawdę. Nie chciałabym wiedzieć, czy on żałuje...
Nie wiem już co z tym kłamstwem, przespałam się z tym i dziś mam mętlik w głowie. Bo wg mnie miłość po prostu jest albo jej nie ma, to się czuje i ja tak to czułam, przez to nie rozumiem, że może być inaczej, że może być tak jak piszesz.
Będzie dobrze... będzie, musi być. Jeszcze raz dziękuję :*
Ważne, że będziecie rozmawiać. Nie kłócić się tylko dorośle rozmawiać.
UsuńBo wiesz, czasem nam się wydaje, że kochamy i czujemy tak, jakbyśmy kochali, ale mija jakiś czas i okazuje się, że już tego nie czujemy. Takie niestety są emocje, czasem ciężko je dobrze wyrazić, często bywają ulotne... Chciałabym wierzyć, że miłość może istnieć od zawsze, na zawsze.
Trzymam kciuki za pozytywny przebieg Waszej rozmowy. Jeśli Twój facet to Strzelec z komentarza wyżej to coś czuję, że będzie dobrze :*
Ps. W razie czego jestem dla Ciebie dostępna pod mailem: moje.konto.spam.i.takie.tam@gmail.com - nie sugeruj się nazwą, używam tego maila najczęściej : P:*
UsuńTak, to jest ważne, racja.
UsuńJa właśnie wierzę w istnienie takiej miłości, a te emocje sprawiają, że często w to wątpię. Emocje są naprawdę wredne. Bo nam się wydaje, że jest tak, a potem okazuje się, że wcale tak nie było.
Tak, Strzelec to on :) w końcu tak go nazwałam w ostatniej notce :p mówisz? zobaczymy, ja na nic nie liczę, naprawdę :*
A, i dziękuję za maila, będę pamiętać :) i odezwę się, na pewno :*
UsuńWłaśnie skądś mi się kojarzył ten Strzelec i pewna nie byłam, a że znam Cię od notek dwóch lub trzech więc wolałam zapytać :)
UsuńNie ma na co liczyć, po prostu zróbcie to, co podpowiada Wam serce :)
Spoko, rozumiem :)
UsuńZrobiliśmy... zrobiłam... oby tylko to podziałało :)
Parafrazując słowa piosenki:
OdpowiedzUsuńMoże jestem samolubny, nie wiem...
lecz nie chciałbym widzieć Cię z kimś innym.
To nie jest deja-vu,
Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak Ty.
Osoby zakochanej we mnie....mimo wszystko.
Jeszcze mało Cię znam.
Co jeśli jestem naiwny, że to się zmieni.
lecz nie zostawię tego w ten sposób.
Nie pozwolę nam odejść.
Strzelec,
https://www.youtube.com/watch?v=FrKbiPyjucU&app=desktop
Dlaczego ta piosenka, dlaczego... pamiętam, gdy mi ją puściłeś, zanim poszliśmy na ten spacer do parku, pamiętam.
UsuńTy już wszystko wiesz, Kochanie. Tu nie będę się rozpisywać więcej, po prostu wiesz, że jakby coś się działo, to telefon mam zawsze przy sobie, o. I trzymam kciuki. Bo to też się jakoś zawsze przydaje.
OdpowiedzUsuńWiem, dziękuję, choć wiem, że nie muszę. Ale dziękuję, za wszystko :* I tak, jakby coś to wiem, że jesteś :* Trzymaj mocno!
UsuńTo prawda, nie musisz dziękować Aniu, to normalne przecież :* Trzymam cały czas, wiesz o tym :)
UsuńNormalne, ale no... znasz mnie przecież :* wiem, Kochana :*
Usuńto, że to się zmieniło wcale nie znaczy że nigdy nie kochał. aż mnie coś w środku przydusiło. trzymaj się
OdpowiedzUsuńnie wiem... dziś powiedział, że kocha mnie na swój sposób. może jeszcze będzie dobrze. dzięki :)
UsuńPrzykre, bardzo. Stracić kogoś kogo się tak kochało. Cóż można powiedzieć? chyba tylko to do czego sama doszłaś : czas leczy rany. Będzie trudno, ale z czasem będzie Tobie lżej z tym żyć.
OdpowiedzUsuńMoże i lepiej, że to zakończył niż miałby ciągle kłamać. Ciężko to przełknąc, ale czasem naprawdę tak jest lepiej.
Podobno coś się kończy aby coś mogło się rozpocząć. Niebawem może ponownie się zakochasz w kimś innym, może nie będzie to taka miłość jak do Niego, ale ktoś inny też może Ci wiele ofiarować.
Trzymaj się! :*
To przykre, fakt, ale czasem niespodziewanie dzieją się takie rzeczy, które zmieniają wszystko o 180 stopni i dają nadzieję, że może jednak da się to jeszcze poskładać.
UsuńJa wierzę, że moja miłość do Niego jest tą jedyną i ta wiara pomaga mi żyć. dziękuję :*