18 listopada 2014

Jaka róża, taki cierń

Od trzech tygodni próbuję oszukać sama siebie, że moja miłość jest miłością idealną, jak to mam w zwyczaju sobie wyobrażać, zważając na fakt, że przecież miłość to uczucie wzniosłe i piękne, mimo, że czasem daje nieźle popalić. A tak naprawdę tłumię w sobie jedno wypowiedziane zdanie, którego za cholerę pozbyć się nie mogę, które truje moją duszę tak bardzo, że widzę siwy dym jak po reakcji chemicznej w laboratorium. Jednak dobrze, że zostało wypowiedziane. A że nie mam pojęcia co z nim zrobić, to już inna sprawa. Od dwóch i pół tygodnia dostrzegam sens tych słów, trochę inny, ale wszystko wpada do tego samego źródła, więc suma summarum, oszukuję siebie jakby trochę mniej. Z kolei od jedenastu dni natłok tych myśli i wydarzenia, które się za mną wloką jak cień, sprawiają, że straciłam całą radość życia, że przestałam czuć się ważna, kochana. Od jedenastu dni, od momentu kiedy dowiedziałam się, że nie ma wśród nas Królika (miałam o nim napisać, ale nie potrafiłam, zbierając się na odwagę udało mi się wyrzucić z siebie cały żal, który ostatecznie pozostał w wersji roboczej i pozostanie tam chyba po wieki wieków). Od momentu, w którym potrzebowałam pocieszenia, mimo wszystko, by mieć wystarczająco dużo siły, żeby wspierać innych, którzy bardziej tego potrzebują. Chciałam otrzymać to wsparcie od mojego Strzelca (tak zamiast P.), liczyłam na to, ale przeliczyłam się, kolejny już raz. To rozczarowanie rozbiło moje serce na milion małych kawałków.




"Szkoda, że musiałeś się oddalić
Bo przydałoby mi się jakieś towarzystwo
Na tej drodze, na drodze, na której dziś się znajduję"

6 listopada

- Wiesz, nie jest źle, ale dostałam bardzo smutną wiadomość i nie potrafię sobie z tym poradzić. - wyżaliłam się Strzelcowi przy pierwszej lepszej okazji.
- Cokolwiek złego się nie stało, nie martw się, be happy.
- Nie mogę się cieszyć, gdy ktoś umiera. - próbowałam wzniecić w nim chociaż trochę empatii, niestety wysiłek ten poszedł na marne, bo odparł jedynie:
- To co innego... współczuję.

Tak teraz wygląda prawdziwe współczucie i zainteresowanie ze strony ukochanej osoby? Może ja coś przeoczyłam, może trzeba samemu wykładać kawę na ławę i błagać o odrobinę zrozumienia?

 8 listopada - do Asi

Teraz jestem taka samotna, bez wsparcia. Choć wcale nie powinnam go potrzebować. Ale chciałabym... od Strzelca najbardziej. (...) 

12 listopada, rozmowa z Asią

- Co z tym P.?
- (...) Może przesadzam, ale on nie może być przy mnie tylko wtedy, kiedy jest dobrze. Chyba mu się wydaje, że na tym polega miłość. Gdybym się rozchorowała, nie zatroszczył by się o mnie, tylko poczekał, aż wyzdrowieję. Gdybym była smutna z albo bez powodu, to zrobiłby tak, jak teraz, nie zwrócił na to uwagi. To tak strasznie boli, kiedy znika, gdy go potrzebuję.
- Tym razem to on przesadza i mam ochotę dać mu za to po uszach. (...) Powinnaś mu powiedzieć, że on powinien być Twoim przyjacielem, a przyjaciel troszczy się cały czas, a nie tylko wtedy, gdy sobie przypomni. Powinien być tą osobą, która ociera łzy i podnosi na duchu.

12 listopada, myśli wyrwane

Jesień staje się coraz smutniejsza, zupełnie jak moja miłość. Moja miłość traci blask w takie dni, jak teraz. Dni pełne milczenia, braku wsparcia, słów pocieszenia, gdy mi źle, gdy się martwię, gdy mam problem. Braku wsparcia, gdy najbardziej go potrzebuję. Wtedy jest mi jeszcze gorzej. Znika i wraca, gdy wie, że smutek odszedł w siną dal, że problem został rozwiązany, że poradziłam sobie z tym sama. Więc po co jest? Nie radzę sobie.

Boli mnie taka miłość. Boli mnie serce, gdy o niej myślę. Boli mnie ta bezradność, ale mam nadzieję, że to uczucie nie przeminie wraz z odchodzącą jesienią.

14 listopada

Po dwóch tygodniach od ostatniego spotkania, przyjechał. Przyjechał, bo wiedział, że zawalił, obiecując odwiedziny i nie dotrzymując tej obietnicy, nawet mnie o tym nie informując. A ja wciąż taka roztrzaskana na kawałki... Co mi przyszło z tej wizyty, kiedy nie byłam w stanie powiedzieć Strzelcowi tego, co mnie tak bardzo rani i bez czego nie mogę ruszyć do przodu. Nie mogę udawać, że jest okej. Nie mogłam nic powiedzieć, kiedy w mojej obecności planował ten wyjazd do Mediolanu, wyjazd, który na samą myśl ściska mnie za serce. Ale nie mogłam mu zabronić, i tak by nie posłuchał. Zawsze robi to, co chce. A ja przecież nie chcę, by czuł się ograniczony przez jakieś moje fanaberie.

Gdybym miała okazję pojechać do Włoch po okazyjnej cenie, to pierwszą osobą, która przyszłaby mi na myśl, żeby zabrać ją ze sobą, byłby Strzelec. I gdyby okazało się, że nie może - zrezygnowałabym. Chociaż ewentualnie mogłabym zabrać bliskich znajomych, ale nie kompletnie obcych ludzi. I pisząc mi, że tylko mnie będzie tam brakować, uwierzę? Gdyby tak rzeczywiście było, to by nie pojechał albo zmartwił by go fakt, że nie jadę. A tu ani jedno, ani drugie. Dla niego najważniejsze jest to, że pojedzie, a nie to, z kim pojedzie. To boli mnie najbardziej. Z tego powodu jest mi przykro. Serce mi pękało, kiedy opowiadał z entuzjazmem jak to ma wyglądać, nie zważając na to, że ja nie jadę.

- Więc jednak jedziesz?
- Dlaczego mam nie jechać? Ty nie chciałaś... a ja nie wysiedzę, przecież wiesz.

Jemu nie chodzi o osoby, z którymi tam będzie, bo nawet ich nie zna, a o to, że po prostu nie będzie siedział w domu, gdy ma wolne. Musi być w ruchu, pojechać gdzieś, coś zwiedzić. Gdzie tu chodzi o mnie? Że niby będzie mu brak? Serio? Na co dzień mu mnie nie brakuje, mimo, iż widujemy się dwa razy w miesiącu, a co dopiero na spontanicznym wypadzie do Włoch...

Wiem, że Strzelec jest wolny jak ptak, niech frunie gdzie tylko zapragnie, przecież i tak wróci. Powinnam to rozumieć, bo ja jestem jak ten kot, który potrzebuje samotności, ciszy, potrzebuje chodzić własnymi ścieżkami. Kot, który jeszcze nie miał okazji odczuć tego tak, jak ptak odczuwa swoją wolność. Jednak on nie potrafi mnie zrozumieć, nie poznał jeszcze chęci mojej kociej indywidualności, chęci, która nie ma potrzeby, by się ujawniać.

Smutne jest też to, że bardziej martwią i troszczą się o mnie inni, a nie on. Że po pół słówkach wiedzą, że coś nie gra i próbują nadać temu graniu brzmienie. A on, znając pełen repertuar, nie potrafi wydobyć żadnego czystego dźwięku. Mam ochotę płakać, aż zabraknie mi łez. To takie przewidywalne, co? Mam ochotę zniknąć, by nikogo na ten widok nie skazywać (choć i tak nikt nie patrzy, więc co za różnica).
Kiedy odjeżdżał, myślałam, że nie wytrzymam i wyrzucę z siebie cały ten ból, który nieświadomie mi zadaje. Nie mogłam wydusić słowa, gdy pytał, dlaczego się nie uśmiecham.
- Przecież Asia przyjedzie, powinnaś się cieszyć.
- Cieszę się, bardzo się cieszę.
- Jakoś tego nie widać. Nie masz powodów do szczęścia, prawda? Nic nie mówisz...
Dobrze, że wygłaszając ten monolog, przytulił mnie najmocniej jak tylko potrafi i nie zauważył, jak męczę się z tym, by powstrzymać łzy.
- Tylko o mnie nie zapomnij, jak tam pojedziesz. Mam nadzieję, że w piątek się zobaczymy.

18 listopada

Dziś po południu wyjeżdża, a od piątkowego spotkania nie mam z nim żadnego kontaktu. Czemu mnie to nie dziwi? Jestem pewna, że gdy będzie już w tym Mediolanie, nie dostanę ani jednej wiadomości, że jest na miejscu. Wtorek zapowiada się więc dość płaczliwie. Jak dobrze, że Asia przyjeżdża w środę, nie będę miała czasu na myślenie, na łzy, w końcu mamy tyle do nadrobienia. A choćbym nawet płakała... całe szczęście nie będę musiała kolejny raz ocierać łez o poduszkę, nie będę musiała otulać się kołdrą z nadzieją, że to ramiona, w których można ukoić smutek. Strzelec natomiast wraca do domu w nocy z czwartku na piątek. I może będzie na siłach, by przyjechać do Krakowa, żeby spędzić z nami chociaż kilka godzin. Ale przestałam liczyć na cokolwiek z jego strony. Liczę jedynie na to, że w końcu dowie się, co mnie boli. Że wybuchnę, siedząc z ukochanymi ludźmi nad zalewem nowohuckim, pijąc wino za Kordiana i za wszystko inne, za wszystko co leży nam na duszy, uwieczniając to na zdjęciach, żeby było co wspominać. Że wybuchnę, bo gdy się zobaczymy i pozna Asię, Patryka, to i tak w końcu zacznie opowiadać jak to było we Włoszech, a to przecież mnie zaboli. A jeśli nie wybuchnę, a smutek będzie spływał ze mnie strumieniami, a po winie nic mnie już nie zdziwi, to boję się, że zrobi to za mnie Asia. I wcale nie żartuję, naprawdę się boję, bo wszem i wobec wiadomo, nie da się ukryć, że Asia jest zdolna do wszystkiego.

Tymczasem jem mniej niż pięć razy dziennie, nie używam chusteczek do otarcia łez, sklecam te emocje z nadzieją, że nie uznacie mnie za histeryczkę i że dzięki temu będę miała w sobie więcej odwagi, by coś z tym zrobić. Tymczasem pragnę przetrwać dzisiejszy dzień, bo będzie najtrudniejszy do przetrwania, i kolejne dni, ale w kolejne sobie poradzę, bo nie będę sama. Z niecierpliwością więc czekam na jutrzejsze popołudnie, kiedy to w końcu będę mogła wyściskać Asika za wszystkie czasy na dworcu w Krakowie. Kiedy to wszystko, czegokolwiek nie zrobimy, będzie za wszystkie czasy.

144 komentarze:

  1. "I wcale nie żartuję, naprawdę się boję, bo wszem i wobec wiadomo, nie da się ukryć, że Asia jest zdolna do wszystkiego." - po prostu tak się zaczęłam śmiać, że Młody mruknął z pokoju obok, że mam się zamknąć :D Wiesz, że ja bitne dziewczę jestem i przywalić nawet umiem, jak trzeba. Ale musiałabym się naprawdę ostro wkurwić, żeby zrobić coś wbrew Tobie, Skarbie. Więc nic się nie bój. Nic a nic. Damy radę, bo kto, jak nie my? I ja mu nic nie powiem. Chyba, że zechcesz, abym z nim porozmawiała. Albo zakumpluję się z dawną znajomą ironią łudząc się, że coś zrozumie.
    I ty mi Skarbie w ten wtorek nie będziesz płakać, bo będziesz moją przypominajką podczas pakowania się. Może tak być? I korzystając z mojego przymusowego wolnego zrobimy sobie listę toastów, jak kiedyś, o!
    I będzie pięknie, pośmiejemy się, popłaczemy sobie, napijemy się wina. I dokładnie, będziemy nadrabiać. A ja po prostu będę obok i Papu też, by w każdej chwili móc Cię przytulić.
    Cokolwiek by się nie działo, ułoży się - wszystko będzie dobrze. - Mówi Ci to coś? :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, właśnie chciałam, żeby to wywołało taką reakcję :D Biedny Młody, nie dałaś mu spać :D Wiem, Kochanie, że przygadać umiesz i przywalić też, jakoś specjalnie się z tym nie kryjesz :D Wiem, że nie zrobiłabyś niczego bez mojej wiedzy i zgody :* Damy radę, pewnie, że tak. Nie wiem co z tym zrobić, na razie nic nie wiem, porozmawiamy o tym jutro i zobaczymy. Ale z ironią to nie ma co się kumplować na nowo, nie warto :)
      Mogę być Twoją przypominajką, niechaj będzie :)) Ale nie dam Ci gwarancji, że nie będę ryczeć. Póki co jestem oazą spokoju i staram się o tym nie myśleć. Ooo, lista toastów, świetny pomysł! Zaś się ich uzbiera od groma i będziemy chyba na czworakach chodzić :D
      Ja za tym Waszym przytuleniem tęsknię najbardziej! Będzie pięknie, będzie najpiękniej.
      Mówi mi to wszystko :* Tak, będę sobie to powtarzać jak mantrę.

      Usuń
    2. Tak czułam XD No nie dałam, ale sam siedział do późna, bo się uczył :P Więc lepiej, żeby mi nie zaszedł za skórę po prostu XD Więc niczym się nie martw, po prostu, jak mnie czymś wkurzy, albo będę chciała mu coś powiedzieć, to ja najpierw powiem o tym Tobie, o. Mówisz, że ironia nie trafi do niego? W sumie... sama chyba kiedyś Ci mówiłam, ze ona się nie sprawdza. A w przypadku P. już chyba w ogóle...
      Mam nadzieję, że nadal jakoś się trzymasz :*
      To musimy zacząć kminić :D
      Pewnie, że tak :*
      Powtarzaj, powtarzaj :)

      Usuń
    3. No chyba, że tak :D Miejmy nadzieję, że nie zajdzie, bo nie chciałabym być wtedy na jego miejscu :D I tak będzie chyba najlepiej. Nie trafi, ale nie w sensie, że się nie sprawdza, chodzi mi o to, że on ironię zrozumie, ale to nie daje gwarancji, że coś zrozumie.
      Jakoś... ale coraz słabiej, szczerze mówiąc.
      Ja już wymyśliłam kilka... naście toastów XD
      Moja Kochana :*

      Usuń
    4. Hahaha, strzeżcie się, wkurwiony Asik nadciąga XD Ach, rozumiem. Czyli po prostu ironia nie sprawdza się jako narzędzie trafienia do niego, o.
      O cholera, trzeba to zmienić!
      Ja też mam sporo na myśli, czuję, że się uzbiera :D
      A Ty moja, o :) :*

      Usuń
    5. XD cały Kraków będzie drżał ze strachu :D O właśnie, to miałam na myśli. Nie znam sposobu, który by zadziałał.
      Trzeba, ale to będzie ciężka przeprawa...
      Oj, uzbiera się i to całkiem sporo :D
      :*

      Usuń
    6. I dobrze, niech se drży XD Więc jakiś sposób znajdziemy :*
      Poradzimy sobie :*
      Będziemy pływać, tak czuję :P
      :*

      Usuń
    7. To se bedzie drzal xD mam nadzieje, ze znajdziemy :*
      Calkiem mozliwe :P ale przekonamy sie o tym juz niedlugo :P :*

      Usuń
    8. I chyba nawet się znalazł, co? I to bez mojej interwencji widzisz ;)
      Było wódkie XD
      :*

      Usuń
    9. Oj, nie :) nie znalazł się, przecież nic się nie zmieniło :)
      Wódkie najlepsze :D

      Usuń
    10. A wyglądało, jakby się zmieniło :)
      Wódkie to mnie do tej pory rozpierdala XD

      Usuń
    11. Serio wyglądało? To, że ostatecznie został na całą imprezę i to bez żadnej prośby ani sugestii nic nie znaczy w tej kwestii :)
      Nie dziwię się XD AR wie, co jak nazwać :D

      Usuń
    12. Nawet nie chodzi o to, że został na całą imprezę, czy coś... Bo wiadomo, że nagle się okazało, że może. Widocznie chciał. Ale po prostu - wyglądało :)
      I wie jak mnie rozpierdolić :D

      Usuń
    13. więc na jakiej podstawie twierdzisz, ze wyglądało? bo ja tego w ogóle nie widzę.
      hahaha XD wie, jest genialna, każdego potrafi rozwalić :D

      Usuń
  2. Gdybym wczoraj czekała na Twój wpis to nie doczekałabym się! :) Wiesz, rzadko który facet domyśla się czego MY oczekujemy...Wiesz, nie mnie oceniać czy to jest miłość. Faceci wolą po prostu unikać pewnych rozmów i może tak jest właśnie w przypadku Strzelca? Cholera, Strzelec powinien się zastanowić poważnie nad Waszym związkiem. Powinnaś mu to powiedzieć. JEśli masz z tym probem, żeby się przełamać to napisz mu to. Musisz mu to powiedzieć, gdyż "To" zwyczajnie będzie Cię dusiło od środka.
    Buziaki ;*** !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doczekałabyś się, strasznie się z nim męczyłam :) Ale Kochana, tu nie chodzi o domysły, bo wsparcie czy pocieszenie to podstawowe kwestie w związku. O to nie powinnam się prosić czy upominać. Dlatego to tak boli. On się zastanawia poważnie nad naszym związkiem cały czas, cały czas mówi o wspólnym mieszkaniu, o wspólnym życiu, wspólnej przyszłości, mówi o tym moim rodzicom, przyjaciołom, ale mnie nie traktuje tak całkiem poważnie jak o tym mówi. Nie, napisanie to będzie kiepski pomysł, a do piątku nie będę mieć z nim kontaktu i tak... chyba będę musiała zebrać się w sobie i powiedzieć mu to prosto w oczy, bo już mam dość tego tłumienia w sobie. Dziękuję! :*

      Usuń
    2. Wiem, wspominałaś o tym ;) Może śmierć to był dla niego trudny temat? Nie wiem, trudno mi powiedzieć, a nie chcę Strzelca usprawiedliwiać. Pewne jest to, że musicie porozmawiać. Kochana, trzymam kciuki ;*

      Usuń
    3. Wątpię, by był to dla niego trudny temat. To już nawet nie chodzi o tę jedną sytuację, było ich więcej, gdyby to była jednorazowa sytuacja to może bym nawet uznała, że wszystko jest w porządku i przymknęła oko. Tak trzeba będzie zrobić, prędzej czy później... trzymaj, trzymaj, przydadzą się, dzięki :*

      Usuń
    4. Hm, rozumiem. Wiesz, facetom trzeba powiedzieć wprost. Inaczej nie widzą, że robią coś źle albo nic nie robią. To moja drobna rada ;*

      Usuń
    5. Wiem Kochana :* ale raz mu powiedziałam tak wprost, delikatnie, ale wprost i nic to nie zmieniło. Dlatego teraz tak z tym zwlekam.

      Usuń
    6. To nie rób tego tym razem delikatnie...
      :*

      Usuń
    7. Nie umiem tak nie delikatnie...

      Usuń
    8. Powinnaś. Ja jak się wkurzyłam na Osobistego w ostatnim czasie to zareagowałam hmm dość boleśnie i zrozumiał.

      Usuń
    9. Wiem, że powinnam, ale to nie w moim stylu, może to przez tą moją nadmierną wrażliwość ;p

      Usuń
    10. Powinnaś się tego nauczyć, chociaż....każdy jest inny, musi się czymś wyróżniać. W każdym razie porozmawiaj ze Strzelcem ;*

      Usuń
    11. Może życie sprawi, że w końcu się nauczę. Spróbuję :* jeśli tylko będzie okazja

      Usuń
    12. Trzymam mocno kciuki, aby rozmowa coś dała :*

      Usuń
    13. Dziękuję :* mam nadzieję, że coś da, o do niej dojdzie

      Usuń
    14. Nie ma sprawy ;) Ja równiez.

      Usuń
    15. W każdym razie uważam, że rozmowa w związku to podstawa, jeśli ona nie daje żadnych skutków to niestety jest to dość niepokojące.

      Usuń
    16. Ja też tak uważam i zawsze to powtarzam, po prostu chodzi o to, że dla mnie takie poważne rozmowy są bardzo ciężkie i nie potrafię powiedzieć wszystkiego tego, co mnie boli. Nie mam odwagi.

      Usuń
    17. Ciężko to powiedzieć...mimo wszystko. Nie myśl, że mnie przychodzi to łatwo. Zdecydowanie łatwiej jest powiedzieć mi to, co mi się nie podoba, więc zazwyczaj w takiej formie to mówię, aby nie pokazać, że coś boli.

      Usuń
    18. Wiem, Kochana, że Tobie też nie przychodzi to łatwo, każdy radzi sobie na swój sposób, ja po prostu nie jestem przyzwyczajona do takich rozmów i może dlatego jest mi jeszcze trudniej niż innym. Ale mam nadzieję, że znajdę sposób, by o tym porozmawiać.

      Usuń
    19. Dasz radę, wiem o tym! :* A wiesz dlaczego? Więcej wiary w siebie ;* !

      Usuń
    20. Dlaczego? Dziękuję Ci, że Ty we mnie wierzysz :*

      Usuń
    21. Ponieważ wierzę w Ciebie i Ty również powinnaś uwierzyć :* Nie ma sprawy ;)

      Usuń
    22. Kochana jesteś :* z tą wiarą w siebie tu u mnie trochę na bakier..

      Usuń
    23. Co ty sobie myślisz ;p że u mnie zawsze było tak jak jest teraz? :D Nic bardziej mylnego!
      :*

      Usuń
    24. Nie no, nic sobie nie mysle :P zwlaszcza, ze ostatnio naprawde nie kontaktuje :P :*

      Usuń
    25. Hm, czasem widzę ;p
      :*

      Usuń
    26. Że nie kontaktujesz xD
      :*
      Anja :* Nic się nie odzywasz!

      Usuń
    27. Aaaa :D widzisz, znowu nie załapałam :D
      Wybacz, Kochana, od wczoraj aż do teraz byłam kompletnie poza zasięgiem :*

      Usuń
  3. hej...jestem tu po raz pierwszy...zostaję na dłużej jeśli pozwolisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witam, witam, proszę bardzo :) rozgość się :)

      Usuń
  4. Niektorym nie potrzeba tak wiele by innych zrozumiec a inni chociaz widza co sie dzieje albo udają że nie widzą, albo po prostu nie chcą tego widzieć, to przykre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem w czym tkwi główny problem, że on nie czuje potrzeby wspierania mnie, pocieszenia, itd. Ale gorsze jest, gdy udaje, że tego nie widzi... ale jakby nie było, nie na tym związek polega. A ja nie wiem jak to zmienić.

      Usuń
    2. Może to taki typ czlowieka? Może po prostu z nim szczerze o tym porozmawiaj?

      Usuń
    3. Nie wiem... kiedy mieliśmy kontakt kilka lat temu i miałam problem, to bardzo mi pomógł, wspierał jak nikt inny, rozumiał mnie. Pamiętam to do dziś, dlatego dziwię się, że teraz jest inaczej. Wiem, że z czasem ludzie się zmieniają, ale takie rzeczy zostają w człowieku na zawsze.
      A porozmawiać będę musiała, chyba nie mam innego wyjścia...

      Usuń
    4. Może cos od tamtego czasu popsulo się między wami?

      Usuń
    5. Watpie. Wtedy nie znalismy sie osobiscie i kontakt mielismy sporadyczny, wiec to nie to.

      Usuń
    6. A teraz cześciej sie widujecie?

      Usuń
    7. 1-2 razy w miesiącu, więc to, że mieszka trochę bliżej niczego nie zmieniło, dla mnie to zdecydowanie za rzadko.

      Usuń
    8. I wy parą jesteście? Ja to bym tak nie mogła ja z moim widywałam się raz lub dwa razy w tygodniu a tu dwa razy na miesiac ja nie dalalbym rady

      Usuń
    9. No tak, przecież istnieją związki na odległość :) a my niestety nie mamy możliwości widywania się codziennie, więc póki tak jest, trzeba to znieść

      Usuń
    10. A to tak caly czas będzie?

      Usuń
    11. Mam nadzieję, że nie. Jak znajdę pracę w Krakowie, to będziemy myśleć o wspólnym wynajęciu czegoś, na razie nie ma takiej możliwości.

      Usuń
    12. To byłby fajny pomysł, ale co pracy szukasz czy jeszcze nie?

      Usuń
    13. Kochana, szukam od roku i nic :)

      Usuń
    14. Znam ten ból sama szukałam dość długo...

      Usuń
  5. Moim zdaniem jedynym sensowym rozwiązaniem jest rozmowa ze Strzelcem i powiedzenie mu wprost: pociesz mnie.
    To facet a oni nie mają za grosz inteligencji emocjonalnej (czytam o tym książkę właśnie wiec nie mówię tego bezpodstawnie :P )
    On być może nawet nie wie że Ty oczekujesz współczucia a nie pocieszenia. Może nawet się wycofać, bo uzna, że chcesz być sama ze smutkiem jeśli się na niego nie otworzysz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy to już to pocieszenie nie będzie potrzebne :) Ja wiem, że faceci mają problemy z domyślaniem się, ale zawsze myślałam, że wsparcie drugiej osoby, pocieszenie jej, to jest coś, co nie wymaga ciągłego przypominania.
      Ja oczekuję i współczucia i pocieszenia, zależnie od sytuacji. Ale z tym wycofaniem to może rzeczywiście, coś z tym jest... ale ja nie mogę się otworzyć, kiedy widzę, że nie interesuje go to, czemu jestem smutna, jaki mam problem, itp., kiedy tylko tak ogólnie "próbuje" mnie pocieszyć, żeby mieć z głowy.

      Usuń
    2. Ciągłego? Czyli już o tym rozmawialiście?
      To nie dobrze, że to go nie interesuje.
      Nie powinnam może odnosić się do swojego przykładu, ale może jakąś wskazówkę Ci podsunę. Ja kiedyś opowiadałam Ciachu o wszystkim i w sumie ja w ogóle jestem bardzo gadatliwa i jemu zwyczajnie się ze wszystkiego zwierzałam. Mówiłam naprawdę o wszystkim, w zamian często słyszałam, że mówię o jakichś pierdołach i że go to niewiele interesuje.
      Kiedyś w końcu się wkurzyłam i nazwałam rzecz po imieniu: powiedziałam, że ja nie mówię tego wszystkiego dla samego mówienia, tylko ja mu się zwierzam, mówię mu jak się czuję z tym i że to chyba dobrze, niż jakby miał w ogóle nie wiedzieć co robię, gdzie i dlaczego. Przestałam mówić mu o mniej ważnych rzeczach, mówiłam tylko: a to nie ważne, nie zainteresuje cię. Wtedy sam zaczął się dopytywać ;)
      Od tamtej pory coś chyba do niego dotarło, bo często słyszę jeszcze, że marudzę, ale już nigdy mi nie powiedział, że opowiadam jakieś pierdoły ;)

      Usuń
    3. O tym, co w notce, to nie rozmawialiśmy, bo nie było kiedy. Ale kiedyś była podobna sytuacja, kiedy potrzebowałam jego zainteresowania i gdy go nie dostałam, to mu wygarnęłam. I wtedy każde z nas powiedziało, co mu nie pasuje, ale niczego to nie zmieniło. Gdy byłam chora i on o tym wiedział, to w ogóle się tym nie przejął, dopiero po kilku dniach zapytał jak się czuję, w między czasie nie przyjechał ani razu (a miał wolne w pracy), żeby w ogóle zobaczyć jak się mam. Dlatego kiedy widzę, że jest powtórka z rozrywki (choć nie chodzi o chorobę), to zaczyna mnie niepokoić.
      Wiem co chcesz mi przekazać, ale u mnie to chyba nie zadziała :) bo kiedy ja mówię, że coś jest nieważne, to on częściej mi mówi, że "ok, jak uważasz" niż dopytuje. Poza tym, ja jestem Twoim przeciwieństwem, bo w ogóle nie jestem gadatliwa, bardzo mało mówię, ważę słowa, że tak powiem :P
      Ale może właśnie chodzi o to, żeby nazwać rzecz po imieniu, tak jak jest, prosto z mostu. Może nie ma innej rady, sama nie wiem. Dziękuję :)

      Usuń
    4. Nie ma za co, ja w końcu w ogóle Ci nie pomogłam :P
      Ale myślę, że tylko Ty sama możesz Wam pomóc. Ja nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, jakby on się w ogóle nie interesował Tobą. Powiedz, że się mylę. Że on tak tylko czasem ma takie odpały.

      Usuń
    5. Każda rada jest pomocna :D :*
      Bo od jakiegoś czasu się właśnie nie interesuje, a jak już, to w minimalnym stopniu. Chciałabym, żeby to był taki tymczasowy odpał :) ale to się dopiero okaże jak sobie to z nim wyjaśnię

      Usuń
    6. I to chyba jest jedyne rozsądne wyjście : rozmowa. Złoty środek na wszystkie kłopoty w relacjach :)
      Daj znać jak poszło, bo ja sama mam duże problemy z rozmawianiem. O ile jestem gadatliwa, tak o uczuciach bardzo trudno mi rozmawiać :)

      Usuń
    7. Bez szczerej rozmowy nie ma nic :)
      Dam znać, ale jeszcze trochę minie zanim będzie okazja do pogadania. Dla mnie rozmowa o uczuciach to naprawdę ciężka walka, jedno zdanie jestem w stanie wydusić po godzinie, także no :)

      Usuń
    8. No to widzisz, mamy to samo ;p

      Usuń
    9. Ale akurat tego można się nauczyć, więc nie jesteśmy stracone :)

      Usuń
    10. całe szczęście! obyśmy w miarę szybko się tego nauczyły :P

      Usuń
    11. I jak poszło? porozmawialiście? :)

      Usuń
    12. Nie, nie było takiej możliwości.

      Usuń
    13. wiesz, na skromnej domówce ciężko jest pogadać tak poważnie, na osobności

      Usuń
    14. Rozumiem, ale nie widzieliście się sami jeszcze od tamtej pory?

      Usuń
    15. odkąd odwiózł nas w sobotę rano na dworzec, to się nie widzieliśmy, bo pracuje.

      Usuń
    16. To niedługo już nie będzie sensu wracać do tego tematu :P

      Usuń
    17. Będzie, bo to nie zniknie i będzie ciągle się powtarzać dopóki się tego nie wyjaśni :)

      Usuń
    18. Oby nie ;p Ja zazwyczaj liczę na to, że to przejdzie ;)

      Usuń
    19. Samo z reguły nic nie przejdzie, bo bez rozmowy to wróci prędzej niż później :)

      Usuń
    20. A nie zawsze :P Mi się parę razy tak udało załatwić sprawę, naprawdę ;p Ale wiem, że tak być nie powinno i dlatego ja to odradzam - rozmowa jest dojrzalszym wyjściem :)

      Usuń
  6. Wpadłam tu całkiem przypadkiem i od razu uderzyło we mnie pierwsze zdanie o idealnej miłości. Ja cały czas powtarzam,że taką miłość mam. Idealną i taka miłość istnieje. Ale czym jest ideał? Chyba każdy ma swój. Dla każdego to to coś co mu się podoba, co akceptuje z wadami. Ja nie jestem idealna, mój Kochany też nie jest (choć dla mnie jest, akceptuje jego wady, uwielbiam zalety). Pewnie ktoś patrząc na nas powiedziałby,że nasz związek nie jest idealny, ale dla mnie jest :) Rozumiesz o co mi chodzi ? :)

    Tylko czytam dalej i... Chyba nie jest tak jak tego chcesz, prawda? Potrzebujesz wsparcia. A nie unikanie problemów. I powiedziałabym,że to nie w porządku, i nawet nie chodzi o brak wsparcia ale o brak zainteresowania. Może mylnie, ale widzę,że nie szanuje Twojego zdania nawet (chodzi mi o ten wyjazd). Nie interesowało go to,że nie pojedziesz, że będziesz tęsknić. Że ma czas wolny i nie spotkacie się choć potrzebujecie spotkać. Chyba każdy potrzebuje spotkań z ukochaną osobą, a nie smsy i telefony. Bo czasem trzeba i pomilczeć razem. Posiedzieć...

    Ale nie znam Cię ani waszej sytuacji w pełni. Mogę jedynie napisać czy nie pokochałaś go właśnie takiego? Wolnego strzelca? Który musi jechać i nigdy nie będzie taką niańką, czułym wsparciem? Może to on oczekiwał jeszcze wsparcia w wyjeździe? Znasz go lepiej, dłużej. Nie chcę by to zabrzmiało "widzały gały co brały" :P ale świadomie wybieramy ukochanego, zakochujemy się i nie widzimy wad a potem je jakoś akceptujemy bo to część człowieka, którego kochamy. Jeśli jest tak od jakiegoś czasu i wcześniej był inny... To chyba powód do zmartwień. Ale jeśli zawsze tak było... To on już chyba taki jest, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealna miłość to pojęcie dosyć względne i tak naprawdę trudne do zdefiniowania. Bo wg mnie taka miłość to taka iście rodem z bajek, opowieści, historii miłosnych albo nasze własne wyobrażenie, a wiadomo, że wyobrażeniom trudno jest sprostać :) nie chcę mówić, że taka nie istnieje, to zależy od wielu czynników. I jeśli o tym mowa, to rozumiem o co Ci chodzi , bo gdy akceptujesz wady drugiej połowy, gdy jesteś z nią mimo, że Cię wkurza, zawodzi, łamie serce, to znaczy, że ją kochasz. I to jest taka własna definicja idealnej miłości. :)

      Nie do końca to to, czego chcę. Bo dla mnie związek bez wsparcia, zainteresowania, trwania nie tylko wtedy kiedy jest dobrze, to nie związek. Przecież od tego ma się drugą osobę, żeby ocierała łzy, pomagała rozwiązywać problemy, pocieszała, gdy smutno i źle. Co do spotkań, to dla mnie priorytetem jest, by spotykać się jak najczęściej, zwłaszcza gdy ma więcej niż 1 dzień wolnego. Bo my jesteśmy takim związkiem na odległość, widujemy się 1-2 razy w miesiącu. Dlatego tym bardziej mi przykro, że woli pojechać do Włoch beze mnie niż zostać ze mną i poznać Asię (a on wie, że na tym bardzo mi zależy) i że chciałabym, żebyśmy jak najwięcej czasu spędzili razem.

      Gdy go pokochałam, nie wiedziałam, że taki jest. Z czasem dowiedziałam się, że nie lubi siedzieć w miejscu, że lubi zwiedzać, poznawać nowe rzeczy. Zresztą on wcześniej mnie wspierał, nie był niańką, ale wspierał. Poza tym to dziwne, kiedy on oczekuje wsparcia ode mnie (i je dostaje), a ja nie mogę oczekiwać tego od niego. Wsparcia w wyjeździe? Coś Ty :) On sam doskonale wszystko sobie zorganizuje, nie potrzebuje do tego wsparcia, a ja... ja z bolącym sercem powiedziałam mu, że chcę by dobrze się bawił, że cieszę się, że jedzie, że pozna nowych ludzi, nowe miejsca. To nie jest wsparcie? Moim zdaniem nie do końca świadomie wybieramy ukochaną osobę, bo tak naprawdę na początku nigdy nie znamy jej takiej, jaką naprawdę jest. Ponad to w większej mierze kierują nami emocje i uczucia, a nie rozsądek. A człowieka i tak poznaje się przez całe życie. Więc może ja po prostu nie wiedziałam, że taki jest albo sądziłam, że to jaki był na początku związku to był cały on, a nie jedynie efekt starania się o moją miłość.

      Usuń
    2. Masz rację, bo bez wsparcia, bycia przyjacielem na dobre i na złę po prostu nie ma sensu. Ja jeszcze dodaje,że bez spotkań nie ma sensu. Jestem w związku na odległość, ale to nie znaczy,że ma nas to ograniczać, w tym wieku da się pokonać odległość i trzeba się spotykać. Bo człowiek potrzebuje bliskości, rozmowy oko w oko, a nie smsa.... I jakoś nie mogę zrozumieć osób piszących "facetom trzeba jasno mówić bo nie są domyślni". W pewnych sprawach tak... Ale nie kurcze wsparciu! Gdy widać,że jesteś smutna, gdzie jakoś próbujesz zacząć porozmawiać a on to ignoruje... Tak nie może być, po prostu nie może bo to nie ma sensu. A co jeśli trafi się coś poważnego w dalszych latach? Różnie to bywa, nie wyobrażam sobie by facet przeczekiwał przeziębienie, jakiś smutek i wracał jak mu się chce. I nie wyobrażam sobie,że sam podejmuje decyzje i to poważne ( wycieczka do Włoch to nie byle co) i nie szanuje Twojego zdania.
      Bo wiesz, mógłby Ci powiedzieć,że to jest dla niego ważne, że chciałby byś pojechała a jeśli nie możesz to mu bardzo zależy, ale byście ustalili to razem! A nie informuje o fakcie dokonanym. To co ? Później będziecie małżeństwem, on będzie miał urlop i wróci do domu i "jadę do Barcelony, jedziesz ze mną? Nie, no to dobra, do zobaczenia za parę dni"... Jeśli teraz jest tak a nie inaczej to potem nie będzie lepiej. Od razu takie rzeczy trzeba reperować.

      I rozumiem,że człowieka poznaje się w pełni, ale pewne sprawy, które nam się bardzo nie podobają często prędko wychodzą na jaw... Nie wiem ile jesteście ze sobą, ale skoro Cię zignorował, gdy byłaś chora, skoro teraz nie potrafi dać Ci wsparcia, do tego nie masz nic do powiedzenia no to nie jest fajnie. Szczególnie,że po prostu nie pisze nawet teraz do Ciebie. A co to za związek bez kontaktu? To nawet nie związek na odległość a przez internet :P Bo ludzie w realnym związku się spotykają, ze sobą rozmawiają, a tak to chce to napisze, jest źle to udaje,że go nie ma...

      Wiesz, zastanów się po prostu. Bo to niewątpliwe,że go kochasz, że jest dla Ciebie ważny, ale co jeśli zdarzy się coś złego i wtedy jego nie będzie przy Tobie? Wiem jak ważne by facet był, gdy jest się chorym, gdy ktoś umrze albo jest po prostu źle bo praca leci, bo kasy nie ma i potrzebuje się po prostu wsparcia. Tych ukochanych ramion bo człowiek się rozpada. Czy on Ci je da? Czy znów zignoruje skoro bał się przeziębienia? Przecież nie mówię,że by przyjeżdżał non stop i poprawiał poduszkę, ale by chociaż napisał więcej niż smsa...

      Usuń
    3. Trzeba się spotykać, to oczywiste. I się spotykamy, ale... wiesz, na początku dzieliło nas jakieś 2,5h jazdy do siebie, teraz dzieli nas ok. 1,5h, a i tak widujemy się dwa razy w miesiącu. Dlatego tym bardziej potrzebuję rozmowy, nawet przez sms'y, byleby była często. Zgadzam się z Tobą, we wsparciu nie powinno się ich uświadamiać, bo to nie jest żal, że np. nie kupuje kwiatów i nie mówi komplementów. Też o tym myślałam, że co będzie, gdy stanie się coś poważniejszego, nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, co by było. Ale wczoraj usłyszałam, że jak kobieta jest smutna i musi sobie popłakać, to facet powinien zostawić ją w spokoju, żeby jej przeszło. Zgadnij kto tak stwierdził :) Jak to usłyszałam, to ręce mi opadły...
      No tak... on tylko zapytał czy z nim pojadę, jak się okazało, że nie i że nikt z jego znajomych też nie chciał, to myślałam, że odpuścił. Ale dał ogłoszenie, ale o tym dowiedziałam się jako ostatnia. Nie mam pojęcia, coraz częściej wydaje mi się, że tak właśnie by było. I będę musiała coś z tym zrobić, bo długo tak nie pociągnę.

      Jesteśmy razem prawie 7 miesięcy, wiem, że to niedługo, ale... w tym czasie nigdy tak naprawdę się nie pokłóciliśmy. Może z 2-3 razy mieliśmy porządną wymianę zdań, ale nie uznaję tego za kłótnie, może dlatego, że to wszystko było przez fb. I ja wiem, że to nic nie daje, że najlepiej twarzą w twarz. Ale zanim się widzimy, to ze mnie uchodzi ta złość, zostaje jakaś przykrość głęboko w sercu i nie czuję potrzeby wyrażania jej. A potem znowu to wraca, gdy tylko zostanę sama. Taki związek to nie związek... ja nie wiem po prostu co się stało, że teraz tak mnie ignoruje, już nie chodzi o ten brak wsparcia, ale o te rzadsze rozmowy. Kiedyś rozmawialiśmy codziennie, o pierdołach nawet, byleby rozmawiać. Kiedyś, jak go zapytałam czemu już tego nie ma, to odparł, że po prostu nic się nie dzieje i nie ma o czym pisać. A wcześniej pisał nawet, gdy nic się nie działo. Bez sensu, co?

      Zastanawiam się nad tym cały czas, nie ma chwili, bym o tym nie myślała, słuchaj. Ale nie chcę znów gdybać, co będzie wtedy, gdy... za dużo tego. A to potrafi dobić. Wierzę w to, że na wszystko jest jakiś złoty środek, że wszystko można naprawić, że nie może być przecież tak źle...

      Usuń
    4. Przepraszam ale... ILE !? To ma tylko 1,5 h jazdy i widzicie się tak rzadko ? I jak już się spotykacie to na ile? Dzień? Dwa ?
      Bo sorry, ale my mamy 10 h drogi do siebie z przesiadkami, i to nocnym pociągiem i on do mnie jeździ. (Może staroświecka jestem ale uważam,że to facet powinien jeździć i się starać w tej kwestii :P). I najmniej na 3 dni się spotykamy, też dwa razy w miesiącu. Ale to mówię, są zawsze ponad 3 dni, nie mniej. Pomieszkuje wtedy u mnie i tak dalej.... A 1,5 h ? Przecież to nawet codziennie można by było się zobaczyć :P Ale to tak na siłę troszkę, ale ma wolne, na penwo ma wolne choć raz na tydzień, nie ? To byście widzieli się choć raz na ten tydzień, no nie ma bata!
      Związek na odległość związkiem ale jeśli dwoje ludzi się spotyka i się poznaje, a jak masz go poznać jak przez ten okres co wyjechał nie napisał w ogóle smsa (czy jednak napisał ?) a się nie spotykacie. Rozmowy muszą być oko w oko... A czasem i pomilczeć trzeba we dwoje....

      A jak tak Ci powiedział to trzeba było powiedzieć,że jak on będzie Cię potrzebował i będzie miał ciężki dzień to też trzeba faceta samemu sobie zostawić ;/ Choć nie wiem skąd to sobie wymyślił bo podobno my kobiety zawsze potrzebujące kogoś kto nas pocieszy i tak dalej :P I no nie może tak być,że nie liczy się Twoje zdanie.
      I nie ważne ile ze sobą jesteście, kłótnia też tu nie ma nic do rzeczy. Bo co z tego,że się nie pokłóciliście? Skoro pojechał sobie do Włoch, skoro zignorował Cię, gdy byłaś chora?
      Wiesz no i przez te 7 miesięcy ile razy się widzieliście? To wszystko zależy od związku ile przeżył, u mnie 7 miesięcy to tyyyyle się działo :P Ale pierwsze spotkanie trwało tydzień :P No i kłótnie były, ale z powodów czysto hormonalnych (tak , wiem jak to brzmi ale miałąm duże problemy i dopiero we wrześniu się unormowały :) )
      Potrzebna szczera rozmowa a widzę,że tego nie było... Bo trzeba mówić o tym co siedzi a nie kumulować to.... A jeśli nie potrafisz powiedzieć to może napisz ?
      I jeśli chodzi o częstość pisania to ja jestem z tych co piszemy do siebie ciągle, a jak on jest u mnie i idzie do sklepu, to zaraz dzwoni bo tęskni, nawet po 4 latach się nic nie zmieniło :P to bywa czasem ciężkie :)

      I cóż... Nie możesz go zmienić, bo to nie o to chodzi, a z tego co tu piszesz to mam wrażenie,że on dojrzały do czegoś poważnego nie jest, woli jeszcze imprezować i ma milion ważniejszych rzeczy niż zamartwienie się, czy wsparcie drugiej osoby... Możesz jedynie powiedzieć co czujesz, szczerze porozmawiać... Tylko jeśli raz już była taka rozmowa i nic nie pomogła... To... Napiszę okrutnie, nie będzie miało sensu...

      Usuń
    5. Myślałam, że jak będzie o 1h bliżej mnie to, że będziemy widywać się częściej (zwłaszcza, że ja póki co nie pracuję), ale niestety się przeliczyłam, w tej kwestii nic się nie zmieniło. A jak już się widzimy to najkrócej na 24h (nie myl tego z jednym dniem), a zazwyczaj 3-5 dni, to zależy od tego jak ma wolne. Ja też uważam, że facet powinien się starać i widywać się z ukochaną osobą najczęściej jak się tylko da, dlatego przykry jest fakt, że u mnie nie do końca tak jest. No tak, z reguły ma wolne raz na tydzień, ale przez mniejszą liczbę pracowników na zmianie ma tak, że częściej wolne dostaje na jeden lub dwa dni. Na jeden dzień, czyli kilka godzin, nie opłaca mu się przyjeżdżać (to dobija, gdy dzieli nas tylko 1,5h drogi), na dwa to tak ewentualnie, także no... a co do jego wyjazdu... to było tak, że ja do niego napisałam we wtorek, w dzień wyjazdu, bo on nie dałby znaku. I wtedy był w drodze na lotnisko, zapewnił mnie, że da znać jak doleci. Odezwał się dopiero w środę po południu z informacją, że idzie spać po ponad 30h niespania, zamiast przeprosić, że zapomniał wcześniej czy coś. A potem dopiero w piątek się zgadaliśmy, jak już wrócił.

      Miałam ochotę tak powiedzieć, ale nie powiedział tego tylko przy mnie, ale i przy Asi i jeszcze jednej przyjaciółce, więc jakoś nie chciałam mu cisnąć. Ja też nie wiem skąd sobie tak ubzdurał, jemu chyba naprawdę się wydaje, że związek jest tylko na dobre, a nie też na złe. :)
      W sumie... nie wiem. On chyba nie przywiązuje większej wagi do teoretycznie błahych spraw, bo nie wie, że są ważne (choć powinien to wiedzieć, tego nie trzeba się wcale domyślać).
      W moim przypadku pierwsze spotkanie trwało dwa dni (a wyszło zupełnie na spontanie i niespodziewanie, wręcz niemożliwe, że się udało :P), a miało tylko kilka godzin. A przez te 7 miechów... nie licząc na dni, tylko tak ogólnie na razy, to jakieś 13... wiem, że to krótko, wiem. Ale za każdym razem jak ja mu to mówię to on mi na to: "jak znajdziesz pracę w Krakowie, to będziemy widywać się częściej, zamieszkamy razem, jeśli będziesz chciała". No i pogadane. Raz jak chciałam, żeby przyjechał, to stwierdził, że za dużo pieniędzy wydał w miesiącu i nie opłaca mu się przyjeżdżać...
      Nie ma co pisać o tak ważnych rzeczach :) raz pisałam z nim i nie podziałało, dlatego wydaje mi się, że rozmowa twarzą w twarz jest lepsza, mimo, że taka jest dla mnie niewyobrażalnie trudna.
      No to masz dobrze, że ciągle ze sobą piszecie, zwłaszcza, że jesteście razem kilka lat! :) Na początku naszej relacji też codziennie pisał, a nawet jak nie było czasu na nawet krótką rozmowę, to pisał sms typu "miłego dnia" i to było piękne. A teraz to trudno doprosić się o cokolwiek.

      Wiesz co... on nie imprezuje, choć jest takim typem. Ciągle pracuje, wyprowadził się z domu do innego miejsca, żeby zarabiać na przyszłość, żeby się usamodzielnić i żeby być bliżej mnie (głównie dlatego przyjął tę robotę), w tej kwestii nie mogę powiedzieć nic złego. Choć wydaje mi się, że zbyt dużą wagę przywiązuje do pieniędzy. Ciągle opowiada, że chce żebyśmy razem zamieszkali, że chciałby mieć mnie za żonę, stworzyć rodzinę, mieć własny dom. Ale na słowach się kończy... i wydaje mu się, że jedynym czynem, który go zbliża do realizacji tych planów jest zarobienie jak najwięcej. Może zabrzmi to dziwnie, ale myśląc o przyszłości ze mną zapomina o mnie na co dzień.
      Taka rozmowa była, ale wtedy sytuacja była inna, sytuacji było mniej. A poważne rozmowy na fb niewiele dają, wolałabym na żywo. I czekam tylko na okazję i na odwagę, którą próbuję w sobie obudzić.

      Usuń
    6. Moze zamiast czekac napisz mu, ze musicie powaznie porozmawiac i chcesz jak najszybciej sie spotkac? Nie powinnas zgryzac tyle w sobie to moze inaczej by on podchodzil do pewnych spraw...

      Ja nie wyobrazam sobie by facet mi powiedzial "nie oplaca mi sie" to niech znajdzie taka co mu sie oplaca. I tez co z tego, ze nie imprezuje? Ale czy jest dojrzaly hy zaopiekowac sie druga osoba? Wesprzec ja w trudnych chwilach albo z nia porozmawiac na powazne sprawy w zwiazku? No chyba nie skoro "smutna kobiete trzeba zostawic w spokoju". Wierze, ze Ci zalezy i chcesz to naprawic ale czy on tez chce i potrafi i jest w ogole gotowy na zwiazek? Bo poki jest dobrze to on jest. Jak ma ochote to napisze i przyjedzie. Jak by wygladalo mieszkanie razem? Wychodzilby z domu jakbys plakala? Albo byla chora? Tak samo ten wyjazd do Wloch. Pewnie kosztowal go. To na to mial i kontakt zerowy a do Ciebie mu sie nie oplacalo? Co to jest 1,5 h jazdy? Ludzie... ja dojezdzam 2 h na studia. A niektorzy nawet codziennie tyle dojezdzaja.

      To co piszesz wydaje mi sie okropne, przerazajace! Ale moze dlatego, ze sama jestem w zwiazku na odleglosc i jest ona duzo wieksza a on potrafil przyjechac jednego dnia rano by wyjechac drugiego wieczorem. I to 10 h... I mielismy tyle testow, tyle sprawdzianow... Nie wyobrazam sobie by zostawil mnie w ktorejs z sytuacji albo kontakt bylby tak slaby. Rozumiem, ze praca. Sama pracowalam 11 h dziennie to mimo wszystko byly rozmowy i smsy. A Ty masz z nim mniejszy kontakt niz ja ze zwykla kolezanka :p Dlatego dla mnie jest to niepojete. Nie ma zwiazku bez rozmow, bez zrozumienia, wsparcia. Bez bycia sobie przyjaciolmi i kochankami. Po prostu nie ma.

      Usuń
    7. Co z tego, że ja mu tak napiszę, skoro on i tak powie, że spotkamy się jak będzie miał więcej wolnego. Ale wiem, że będziemy musieli porozmawiać.

      Nie wiem, nic już nie wiem. Poczułam teraz taką bezsilność. Bo on wydaje się być taki odpowiedzialny, poważnie myślący o życiu, a to jaki jest wobec mnie temu zaprzecza. Czy jest gotowy na związek? Nie potrafię na to odpowiedzieć, nie jestem odpowiednią osobą do stwierdzenia tego. Może to wynika z jego charakteru, przeżyć rodzinnych. Próbuję sobie to wytłumaczyć, przecież wszystko ma swoje źródło. Daj spokój... nie mam siły znowu myśleć nad tymi pytaniami, one krążą nade mną non stop, świra można dostać. Właśnie... chce być oszczędny, do mnie nie zawsze chce przyjechać, bo może mu nie wystarczyć kasy, a ten wyjazd jest kilkakrotnie droższy niż odwiedzenie mnie. Ale cóż...

      Zawsze wierzyłam w związki na odległość, wierzyłam, że mają szansę przetrwać jeśli ludzie naprawdę tego chcą i jeśli naprawdę się kochają. Dlatego tym trudniej jest mi z tą sytuacją, bo jestem kompletnie zagubiona. Ja nawet nie wiem, kiedy ten kontakt nam osłabł, kiedy to zaczęło się psuć. Może to czas wszystko zmienia, zupełnie nie wiem, mam mętlik w głowie.

      Usuń
    8. Kurczę. A ja bym nalegała byś napisała. Wiesz dlaczego? Bo nie dajesz mu żadnych szans. Jeśli Cię kocha i zależy mu na związku no to jakoś go to by zaniepokoiło, zapaliłaby mu się lampka "coś jest nie tak". Jeśli odpisałby tak jak piszesz... No to dla mnie nie ma to sensu. Bo zamiast jego Włoch to potrzeba było wam szczerej rozmowy, spędzenia choć dnia razem na wyjaśnianiu sobie, docieraniu się jakoś...

      Jeśli trapi Cię to tak i męczy to może ni piszmy o tym?
      Związki na odległość istnieją i są cudowne, bo wymagają dużo pracy, poświęcenia i starań. Tylko też nie może być tak zawsze. Wiem,że u mnie 4 lata to długo ale teraz jestem na innym etapie życia niż 2 lata temu i wiem,że wymaga to dalszych starań, dążenia do wspólnego domu itp. Ale też wiem,że on będzie przy mnie zawsze. Był w szpitalu, był w ciężkich chwilach, a gdy miałam katar czy gorączkę skakał przy mnie. I na tym to właśnie polega. To jest dojrzałość. Bo on może pracy nie mieć (ciężko jest, sama szukam) ale dba o drugą osobę, jest konsekwentny za to co robi. Jeśli mówi,że kocha to okazuje choćby głupim smsem na dobranoc i na dzień dobry, jadąc te 10 h nawet jeśli się nie opłaca i bardzo ciężko jest z kasą. Albo mając ostatnie pieniądze potrafi kupić batona zamiast sobie coś... To chodzi o te wspólne wspieranie się, bycie. Bo co z tego,że ma pracę, że on chce dom założyć jak nigdy nie byłby przy mnie ? Tylko obok mnie? No ale też trzeba duuuużo rozmawiać, a nie... Czasem trzeba napisać smsa, nie wiem maila, zadzwonić i powiedzieć co boli. Bo jeśli on robi źle raz, potem drugi, potem znów a ty machniesz na to ręką bo to było tydzień temu to on uważać może, że super Cię traktuje i nie ma w tym nic złego...

      Usuń
    9. On wie, że coś jest nie tak. Kilka razy zauważył, że coś mnie gryzie, ale nie dopytywał. Wtedy na imprezie też... już nawet miałam ochotę wydusić to z siebie, ale gdy nic sobie z tego nie zrobił, odpuściłam. Ale chyba masz rację, powinnam napisać...

      Z jednej strony to męczy, ale z drugiej pomaga mi to, ta rozmowa :)
      Związek niezależnie od tego czy jest na odległość czy nie, wymaga starań, z każdym rokiem coraz większym. Ale ten na odległość jest szczególny i trzeba włożyć w niego jeszcze więcej pracy. Zresztą, najlepiej wiesz jak jest :) Zgadzam się z Tobą, tak właśnie powinno być, takie pozornie drobne gesty, słowa, czyny, są tak naprawdę bardzo ważne. Ale dlatego, że są drobne, tak łatwo o nich zapomnieć i ich nie doceniać. Nie mam zamiaru odpuścić, chodzi mi o to, że czasem nie mam siły, bo kiedy raz o tym z nim rozmawiałam, powiedziałam co mnie martwi, to nic to nie dało i stwierdził, że przesadzam, argumentując to naprawdę bezsensu. I boję się, że teraz będzie to samo. Ale wiem, wiem, że muszę to zrobić. Może spokojna rozmowa będzie miała jednak inny efekt...

      Usuń
    10. Z jednej strony chcesz walczyć, naprawiać a z drugiej trudno napisać ? :) Ej, no bo nie można tak bez szczerych rozmów, no i nie tylko Ty to chcieć musisz bo i on, inaczej nie ma możliwości.

      No i... Oczywiście, drobne gesty ale i te wielkie. Jak np. zainteresowanie się choćby przeziębieniem. Mi się wydaje,że dużo leży winy po Twojej stronie, bo tak jakbyś pozwoliła na to wszystko i zdusiła to co złe. A tak nie wolno... Z drugiej strony... To i on

      Usuń
    11. To i on dziwnie się zachowuje :P Więc nie wiem co mogę Ci powiedzieć więcej.

      Usuń
    12. No tak, to pogmatwane :) Bo mimo tych chęci, jest we mnie lęk i obawa, że to na nic. Wiem, że rozmowa to podstawa, zwłaszcza taka szczera...

      Myślałam o tym dziś i wiem, że też nie jestem bez winy, bo przez to, że nic mu nie mówię, to oddalam się od niego, on ode mnie też. Nie potrafię jeszcze tego kontrolować. Cóż, chyba oboje musimy nad tym popracować, ale do tego potrzebna jest rozmowa, tak czy siak.
      I dziękuję :*

      Usuń
    13. No właśnie, potrzeba rozmowy i to nawet też takich błahych, przez sms "co robisz", "jak mija Ci dzień" to też dużo daje. a jak tak nic nie piszecie prawie, nie spotykacie się... To nawet na związek nie wygląda :P a trzeba się starać.

      Usuń
    14. Nie dobijaj :) nie piszemy ze sobą nie wiadomo jak rzadko, ale wiadomo jak jest... właśnie, trzeba się starać. Bez tego jak i bez rozmowy, nie ma nic.

      Usuń
    15. Nie chcę dobijać... Tylko... Po prostu jak pisałam, dla mnie to jest nie pojęte jak można trwać tak w związku :P Ale zawsze można jakoś się postarać, naprawić, zacząć "od nowa" dając sobie hmm nowy powiew świeżości ? :P jak to brzmi haha no ale mam nadzieję,że wiesz o co mi chodzi ;) Czasem dobrze jest tak na nowo przemyśleć sobie, porozmawiać i bardziej się starać. Bo przecież smsy teraz w większości są za darmo jak i rozmowy ( tu można oszczędzać jeśli się chce :P ) z resztą są skajpy, i cała reszta internetowych komunikatorów, przecież wieczorem zawsze znajdzie się chwila by pogadać, pośmiać się nawet o głupotach. Nie musi być ciągle poważnie. :P

      Usuń
    16. Tak, wiem o co Ci chodzi :) kiedyś nawet o tym rozmawialiśmy, kiedy wyrzuciłam mu, że już mu na mnie nie zależy, bo nie pisze, bo się nie interesuje (czyli teraz w sumie powtórka z rozrywki :P), a on mi na to, że brakuje mu spontaniczności np w spotkaniach. Wtedy chciałam to zmienić, ale wkurzyłam się, że nie odniósł się do tego co mu tam wyrzuciłam, tylko bez słowa komentarza zmienił temat. Ja nie lubię takich monologów i jak to jest niewyjaśnione to nie mam ochoty się starać, skoro on nie zwraca na mnie uwagi. Wiem, że to złe, że jestem taka zawzięta i uparta, ale to już takie uroki bycia lwem :P No, on ma do wszystkich darmowe minuty i smsy, ale nie dzwoni i pisze rzadko. Najczęściej to tylko fb, skype nawet nie mam ^^ My właśnie od jakiegoś czasu rozmawiamy tylko niepoważnie, kiedyś jak mi wyjechał z historyjką z dnia pracy i chciał mnie wkręcić, to nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać, a trafił wtedy w zły dzień, bo wtedy byłam przybita śmiercią Kordiana, ale tak czy siak kawały, żarty i niepoważne rozmowy wychodzą mu mistrzowsko, w przeciwieństwie do tych poważnych :P

      Usuń
    17. W sumie dobre i to :P Ale jak jesteś uparta? Kurcze tu masz rację, jeśli jest monolog i to jeszcze nic nie zmienia to każdemu się odechciewa rozmawiać ze ścianą... I jak mu może brakować spontaniczności w spotkaniach jak jemu się nie opłaca jechać ? :P Można naprawiać, robić niespodzianki, jakieś małe lub duże gesty no ale... Nie ma tak,że jedna osoba będzie gadać. No i skoro ma darmowe no to już ja bym nie darowała :P Bo nie ma tak,że nie może napisać smsa, to zajmuje kilka sekund, to nie jest jakaś wielka robota. Może Ty częściej też pisz ? Zadzwoń?

      Usuń
    18. No na przykład, jak coś jest nie tak i tego nie wyjaśnimy albo wyjaśnimy, ale nic to nie daje, to wtedy ja się poddaję i mówię "o nie, jak on się nie poprawi, to ja to mam gdzieś" albo jestem złośliwa - to akurat przychodzi mi częściej niż upartość :D O tę spontaniczność to chodzi np. żebym czasem napisała mu, że jestem w drodze do Krakowa i że ma przyjechać. Ale jak ja mam to zrobić, kiedy nie mam pojęcia kiedy ma wolne? :P to też takie z jego strony nieprzemyślane trochę. Raz mu tak napisałam, w piątek właśnie, to odparł, że "może dam radę". Może. Ale ostatecznie przyjechał :) Co do częstszego pisania i dzwonienia, to tak, mogę to robić, ale muszę widzieć, że coś się zmieniło w jego zachowaniu, a nie tak jak teraz jest (i tu wychodzi moja zawziętość :p).

      Usuń
    19. Ale ktoś musi ustąpić, jak mówisz,że Ci zależy to powinnaś zacząć się starać tak samo jak on... A tak to nic z tego nie wyjdzie :P Bo ja nie widzę tu sensu. Bo jak nie bd pisać on też nie będzie i skończy się na tym,że jeszcze w końcu się przestaniecie odzywać i kontakt się urwie :P a jak nie wiesz kiedy ma wolne to zapytaj ?

      Usuń
    20. wiesz, ja mam tak, że kiedy widzę, że ktoś się stara, kiedy czuję się dla niego ważna, potrzebna, kiedy mnie dostrzega, to wtedy i ja się staram. a kiedy tego nie ma, to i ja... ale próbuję to zmienić, wczoraj napisałam - odpisał dziś. i w sumie nie pogadaliśmy, napisałam mu jakiegoś długiego sms o niczym poważnym, ale do tej pory zero odzewu. Wieczorem więc spróbuję znów :)

      Usuń
    21. Wiesz... Kiedyś było tak,że przez hormony zrobiłam awanturę i się czepiałam by on się mocniej starał. Odpuścił sobie, potem ja się musiałam starać by wróciło to co było (nauczka jest :P ) a potem jak mi przestało zależeć to on się zaczął starać :P Skończyło się,że w końcu zechcieliśmy oboje i zaręczyliśmy się hahaha :P Chcę przez to powiedzieć,że jeśli kocha się drugą osobę i nam zależy to powinniśmy się o nią starać nawet jeśli ona się nie stara... Oczywiście z rozsądkiem bo jeśli my będziemy się ciągle starać i będziemy ignorowani itp. no to nie ma sensu.
      Ale piszecie :P to gdzie on pracuje ? Że tak nie pisze :P

      Usuń
    22. Czasem tak jest, że jedno się stara, a drugie ma gdzieś albo odpuszcza, i na odwrót :) ale jednak jest to trochę wkurzające, co? ;p a po jakim czasie się zaręczyliście? :) Tak, wiem. Wiem, że o to Ci chodzi. Dlatego próbuję.
      No piszemy, ale to tak wiesz... jak z dawno nie widzianą kumpelą.
      On jest kierownikiem baru, pracuje po 10-11h dziennie, przez 3-4 dni pod rząd, a potem ma wolne. I ilość wolnego zależy od tego ile pracuje :)

      Usuń
    23. Ahhh :) My się zaręczyliśmy po półtora roku, ale to było 3 lata temu (minie w sylwestra) Już nawet pierścionka nie mam :P Ale to było to i dzięki temu też czułam się niezwykle ważna, traktowana poważnie bo powiedzieliśmy rodzicom, tylko to nie był czas na ślub :)
      Ej, no ja rozumiem,że praca ciężka, no ale da się pisać :P Przecież nikt go nie opieprzy,że napisze smsa albo na przerwie zadzwoni :) Sama pracowałam ostatnio po 11h myślałam,że będzie mega ciężko (on mi zapychał skrzynkę smsami :P ) ale dało radę coś napisać, zanim odpaliłam samochód to zadzwoniłam, on potem jeszcze upewniał się,że dojechałam do domu :P No i napisanie smsa to kilka sekund.

      Usuń
  7. Maleńka i we mnie jest dużo strachu. I sama nie wiem, jak na niego wpłynąć.
    Czemu się 'oszukujesz'? =*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo udaję, że wszystko jest w porządku, kiedy czuję, że nie jest...
      a strach to paskudna rzecz, też nie wiem, jak sobie z nim poradzić.

      Usuń
    2. A nie warto zrobić coś z tym, że jest nie w porządku?

      Usuń
    3. Warto, pewnie, że warto. Dlatego ja chcę coś z tym zrobić :)

      Usuń
    4. na razie tylko tyle, że chcę z nim o tym pogadać

      Usuń
  8. A mi się wydaje, że każdy musi odetchnąć, żeby nabrać sił do życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale tutaj nie o to chodzi...

      Usuń
    2. Ale w tym właśnie o to chodzi, może sam nie wie czego chce. Mój były jak wyjeżdżał do Mediolanu albo do Niemiec też się nie odzywał. Gdy facetowi zależy to zawsze ma chwile, żeby napisać czy odezwać się. Musisz się zastanowić nad tą relacją.

      Usuń
    3. Źle zrozumiałam, wybacz :) Ja cały czas się zastanawiam, ale bardziej nad tym jak to naprawić, jak podejść do rozmowy, a nie nad rezygnacją z tej relacji.

      Usuń
    4. Powiem tak, do bycia ze sobą są potrzebne dwie osoby. Jeśli jednej nie zależy to nic się nie da naprawić. Czasem bywa ciężko zrezygnować z czegoś. Pamiętam jak ja nie rozumiałam całej tej sytuacji z moim byłym. Ale zrozumiałam, że pewnych rzeczy nie da się naprawić na siłę. Możesz z nim jedynie porozmawiać o tym co czujesz. Związek to bycie ze sobą na dobre i na złe. A on najwidoczniej nie widzi problemu i tak jest mu wygodnie. A napisanie jednego smsa na dzień, po prostu odezwanie się, że wszystko jest w porządku, nie powinno stanowić problemu. Czasem trzeba dać komuś odejść, nie da się czegoś naprawiać na siłę, jeśli ta druga osoba nie chce niczego zmienić. Ale decyzja należy do Ciebie i tylko Ty zadecydujesz, co zrobić. Najważniejsze, żeby porozmawiać ze sobą.

      Usuń
    5. Cóż... nie biorę po uwagi możliwości rozstania, bo jeśli myślałabym o tym w takiej sytuacji, to co by było, gdyby działo się coś poważniejszego? Chodzi o to, by się z tym zmierzyć, próbować walczyć, a nie oddać walkowerem. Wiem, o co Ci chodzi, bo to jak mnie traktuje jest przykre, ale ja jeszcze nie próbowałam naprawić tego tak, żeby dotarło. Jak to zrobię i to nic nie da, to wtedy będę martwić się bardziej. A to, że on nie widzi problemu... nie wiem czy to wynika z jego charakteru czy z sytuacji rodzinnej (bo dzieci uczą się zachowania w związku patrząc cale życie na związek rodziców i mimo, że mają swój rozum, to głęboko osiada to w psychice), dlatego jeszcze bardziej mnie to męczy. A porozmawiać trzeba będzie, bez tego nic się nie zmieni.

      Usuń
    6. Coś w tym jest. W takim razie będę za Was trzymać kciuki :*

      Usuń
    7. Dziękuję, Kochana! Przydadzą się :*

      Usuń
  9. Facet to tak twór, który nie zrozumie, jeśli mu wprost tego nie powiemy. Zdarzają się wyjątki, ale to chyba jeden na milion ;) Jeśli powiedziałaś Strzelcowi, żeby jechał do Mediolanu to on pojechał i pewnie byl przekonany, że cieszysz się z jego szczęścia :)
    Łatwo mówić, sama nieraz chcę, żeby mój P się czegoś domyślił, żeby zrozumiał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mu tego nie powiedziałam, sam podjął tę decyzję, bez żadnego uzgadniania tego ze mną. A dowiedziałam się o wszystkim, gdy już praktycznie wszystko miał załatwione...
      Niestety, czasem ciężko uświadomić facetowi, że powinien się czegoś domyślić. :)

      Usuń
    2. " A dowiedziałam się o wszystkim, gdy już praktycznie wszystko miał załatwione... " - to znając mnie zrobiłam awanturę stulecia, bo poczułabym się tak zignorowana... nie zrobiłaś awantury?

      Usuń
    3. Nie. Nie jestem typem człowieka, który potrafi zrobić awanturę, ja nie lubię się kłócić. Zresztą, z rozmową mam problem, a co dopiero z awanturą. A chciałabym choć raz tak porządnie zrobić dym.

      Usuń
    4. To masz całkiem jak moja przyjaciółka. Jak raz zaczęła awanturę to jej ukochany wybuchnął śmiechem, bo tak nieporadnie to robiła.
      Ech... pozostaje mi tylko życzyć Ci, żeby się między Wami wszystko ułozyło

      Usuń
    5. Dlatego ja wolę nie zaczynać. Chyba, że jestem bardzo, ale to naprawdę bardzo zła, to wtedy samo się zacznie. Dziękuję :)

      Usuń
  10. podobno facetom wszystko trzeba mówić wprost bo sami nie domyśla się.. Ale skoro mówisz, to w tych reakcjach jest coś dziwnego moim zdaniem... Cóż, oby szybko to podejście się zmieniło, pozostaje trzymać kciuki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba mówić wprost, ale pewnych rzeczy nie powinni się domyślać, powinni wiedzieć. Nie chodzi mi o te moje odczucia, a o wsparcie choćby nawet. Czas pokaże, czy się zmieni i kiedy się zmieni, a za kciuki dziękuję, przydadzą się! :)

      Usuń
  11. Jaki ten Strzelec jest głupi :( przecież tak rzadko się widujecie i zamiast wolne spędzić razem to On sobie jedzie. Nawet jeśli by się tak uparł na ten wyjazd to przecież może trochę z Tobą pobyć a trochę sam ze sobą. Ajj nie rozumiem go :(
    Może terapia wstrząsowa? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On po prostu nie czuje potrzeby spotkania się ze mną, gdy ma wolne, jeśli nie tęskni albo mu się nie opłaca... ja też tego nie rozumiem, strasznie to dziwne. Terapia wstrząsowa? Znaczy, że co? ;>

      Usuń
    2. No wiesz, mi się też czasami nie opłaca jechać do swojego ale niektóre chwile powinny być bezcenne...
      Myślałam o młotku, kopie z glana ale chyba trzeba coś mocniejszego :)

      Usuń
    3. Nie opłaca mu się w sensie, że szkoda mu pieniędzy, o to mi chodziło :)
      Kop z glana to nie taki zły pomysł ^^ ale nie wiem, czy to by dało radę :)

      Usuń
    4. No mi też chodziło o pieniądze :P
      Dlatego przydałoby się coś mocniejszego :) ale kwas na przykład odpada bo trochę szkoda twarzy (czytaj:ryja) :P

      Usuń
    5. To wybacz, nie załapałam :P
      Nie no kwas pod żadnym pozorem :D nie dość, że jednak szkoda buźki, to jeszcze by mnie znienawidził :P

      Usuń
    6. Sorry, za dużo pudelka czytałam :P
      To może tradycyjny tulipan? Będzie buba ale zagoi się :D

      Usuń
    7. Co za rym :D
      To chyba najlepsza opcja :D

      Usuń
    8. A przy okazji też skorzystasz bo możesz kupić dobre winko lub Twoje ulubione piwko ;) przemyśl to :D

      Usuń
    9. wyobraziłam sobie jak rozbijam mu na głowie butelkę po dużym desperadosie XD haha, weź, bo potraktuję to serio XD

      Usuń
  12. Hm... nie wiem co powiedzieć, naprawdę. Bo ja naprawdę nie chciałabym znaleźć się na Twoim miejscu. Jestem osobą słabą i pewnie takie coś odreagowywałabym płaczem. Z tego co widzę, też tak robisz. Ale wiesz co? Ja pomimo tych wszystkich łez nie potrafiłabym tego przed nim ukrywać. Bo jeśli coś się dzieje, to czemu ma nie być przy mnie? Ja przecież nie zostawiłabym w takiej sytuacji. Sądzę, że Ty także byś tego nie zrobiła. I powiedziałabym mu wszystko co leży mi na sercu, ale jeśli by to olał to także bym powiedziała co o tym myślę. Bo ja po prostu muszę mówić co we mnie siedzi, nie potrafię dusić tych wszystkich emocji w sobie. Dlatego może pogadaj z nim? Wiem, że to nie dla wszystkich jest łatwe, ale skoro twierdzisz, że jesteście blisko siebie to chyba nie powinno Ci to sprawiać trudności? Oczywiście, dopiero jak wróci i da jakiś znak.

    OdpowiedzUsuń
  13. Od siebie powiem że to zawsze zależy na co godzą się ludzie, co ustalają ale....widać, że po prostu pewnych reguł, zasad między sobą jakoś chyba nie dogadaliście. Nie chcę tutaj nikomu nic zarzucać, bo zawsze, gdy się zna tylko relację jednej strony stoi się mimo wszystko pośrodku ale...najważniejsze, zawsze, to chyba umieć sobie wyjaśnić pewne rzeczy i jakoś umieć porozmawiać...a sztuki rozmowy wam chyba trochę brakuje, znaczy, jest może trochę do doskonalenia? Bo nawet bardzo różni ludzie, z różnymi potrzebami potrafią być ze sobą, ale muszą iść na kompromisy. A ich nie wypracuje się bez szczerej rozmowy. Widzę, że data postu jest dośc...odległa, dlatego mam nadzieję, że już się wszystko ułożyło i to, co powinno dawać radość, czyli miłość między dwojgiem ludzi nie zadaje już bólu.

    OdpowiedzUsuń